wtorek, 30 grudnia 2014

Chaper thirty-two

Siedziałam w moim pokoju kilka godzin. Myślałam o śnie. Moja mam wyszła do pracy przed chwilą więc mam dom dla siebie. Nagle odzywa się dzwonek do drzwi. Zapomniała kluczyków. Myślę. Ostatnio często czegoś zapomina. Otwieram i ku mojemu zdziwieniu stoi tam chłopak.
 - Słucham? - pytam
- Hej - mówi i się uśmiecha - mam prośbę zepsuł mi się motocykl a nie mam telefonu przy sobie mogę zadzwonić po pomoc drogową?
- Okey - mówię - wejdź
Wchodzi i zamyka za sobą drzwi. Podaje mu telefon.
- Proszę - mówię
- Dzięki - mówi. Rzuca moim telefonem o ścianę.
- Oszalałeś?! - pytam zdenerwowana
-Właściwie to nie - Nagle ktoś pozbawia mnie przytomności. Reszta co pamiętam to ciemność.

*Louis*

Siedzieliśmy dobre 30 minut myśląc co w końcu zrobić. Wiem, że jest tylko jedno rozwiązanie tego wszystkiego.
- Musimy ich zabić - mówię na głos to o czym wszyscy myślą
- Ale jak? - mówi Harry - chcesz wejść i powiedzieć "Hej chcemy was zabić"?
- Nie - odpowiadam - A więc plan jest taki...
Przez następne pół godziny rysujemy mapę a ja opowiadam plan. Nagle ktoś puka do drzwi.
Otwieram je ale nikogo tam nie ma. Na ziemi leży koperta. Podnoszę ją i wyciągam list. 

Mamy twoją przyjaciółeczkę. Jak chcesz ją dostać w jednym kawałku to przyjdź do naszej bazy. Zabierz kolegów
The Wanted

- Lou to zasadzka - mówi Liam. Patrzę mu w oczy.
-Wiem - odpowiadam


***
Hej! A więc tak jak obiecałam jest rozdział! Czekam na komentarze ;)
Fajerwerki, śnieg, muzyka,
Już szampana każdy łyka,
Stary rok się w Nowy zmienia,
Przeto szczęścia ślę życzenia ;)
WESOŁEGO NOWEGO ROKU!!


sobota, 27 grudnia 2014

Chapter thirty -one

Szłam szkolnymi korytarzami. Nic nadzwyczajnego. Kolejny nudny poniedziałek. Ubrałam Jeansy i koszule. Nigdzie nie widzę Louisa wiedz idę dalej. Siadam przed salą od matematyki. On sam mnie znajdzie. Nagle podchodzi nasza Nauczycielka.
-Sam - mówi z uśmiechem
-Dzień dobry pani Andrew -mowie i  odwzajemniam uśmiech.
- Musisz uważać -mówi nauczycielka ze strachem w oczach i obłędem czającym się w jej prawie czarnych oczach. Rozgląda się do okoła tak jakby sprawdzała czy nikt nie podsłuchuje - uważaj
-Na co? -Pytam i wstaje
-Na złe towarzystwo - mówi i się rozpływa jak wszystko do okoła - na moich morderców
Budzi mnie budzik. Wstaje myśląc nad moim snem. A raczej koszmarem. Co ona miała na myśli. Czy chodziło jej o Lou?

 *LOUIS*


Siedziałem w salonie. Prawie wszyscy już byli. Czekaliśmy na Harrego. Jął na zawołanie wszedł i trzaskając drzwiami.
- Czy ktoś mi wytłumaczy co się tu cholera dzieje! -Krzyczy ze złością
- Już ci mówię - odpowiadam - wszystkim mówię. A więc tak doszło do morderstwa.
-kto nie żyje? - Pyta Niall trochę zszokowany
- Nauczycielka - mówię a oni dziwią się jeszcze bardziej
- Jak to? - pyta Zayn
- Ktoś ją zastrzelił - mówię spokojnym i opanowanym tonem, który coś sugeruje.
- Myślisz że to oni? - pyta Liam
- Ja nie myślę. Ja to wiem - odpowiadam
- Odważyli się na coś takiego - mówi z niedowierzaniem blondyn
- Tak to na pewno oni - odpowiadam - The Wanted

***
Hejo!! A więc po świąteczny rozdział! Będzie jeszcze jeden przed sylwestrem ;) Czekam na komentarze ;)

środa, 10 grudnia 2014

Chapter Thirty

-Naprawdę ci tak powiedziała? - zapytał zdziwiony Louis gdy opowiedziałam mu wszystko. Na koniec łzy naleciały mi do oczu ale szybko otarłam oczy nakazując sobie spokój.
- Tak - odpowiedziałam beznamiętnym tonem - Szczerze? Mam to gdzieś. Jestem na tyle dorosła żeby decydować z kim będę się zadawać. Jestem dorosła do cholery! A ona zachowuje się tak jakbym była jakąś 15 latkom!
- Wiesz pewnie boi się tego strasznego chłopaka z tatuażami i piercingiem, który zawsze ci towarzyszy - powiedział i po chwili zastanowienia dodał - gdybym był matką też bym się bał.
Walnęłam go w ramie i zaczęliśmy się śmiać. Niestety wszystko co dobre się kończy. Rozległ się dzwonek na lekcje. Podążyliśmy żartując w stronę klasy. - Teraz mamy....?
- Mmmm - zastanowiłam się - Matematykę
- Nie - powiedzieliśmy jednocześnie i znów się zaśmialiśmy. Nie lubiliśmy matematyki. Gdy podeszliśmy do klasy. zauważyliśmy grupę ludzi stojących w półkolu.
- Co się dzieje? - mruknęłam. Podeszliśmy bliżej i zauważyliśmy naszą panią na podłodze. Pewnie nie było by to aż tak niepokojące gdyby nie kałuża krwi. Obok niej stał dyrektor.
- Opuścić budynek. Lekcje odwołane - powiedział. Wszyscy wyszli powoli i z ociąganiem. Nie dziwiłam się im. Też chciałabym wiedzieć co się stało. Nadal stałam jak wryta patrząc na powiększającą się kałużę krwi.
- Sam... Musimy iść.. - powiedział Louis a ja usłyszałam w jego głosie dziwną nutę,
- Co się stało Louis? - zapytałam gdy tylko wyszliśmy ale on się nie odzywał - Louis do cholery!
- Sam nie zrozumiesz! - krzyknął. Widząc moją przerażoną minę lekko się uspokoił - muszę jechać coś załatwić odwiozę cię do domu
Powiedziała  a ja się już nie odzywałam. Nie rozmawialiśmy całą drogę do mojego domu. Myślałam o tym co się wydarzyło. Kto to mógł zrobić? I dlaczego? Czy pani Andrew miała jakiś wrogów? Przerwałam rozmyślenia gdy podjechaliśmy pod mój domu. Szybko wysiadłam i zatrzasnęłam drzwi. Przez chwilę nic się nie działo a potem Louis odjechał z piskiem opon. Weszłam do domu.
- Czy przyjechałaś z Louisem? I co robisz o tej porze w domu? Poszłaś na wagary? - Natychmiast zostałam zaatakowana pytaniami mamy, które zbyłam i poszłam do swojego pokoju. W którym na prawdę spędzałam ostatnio dużo czasu. Zjechałam w dół po drzwiach i się rozpłakałam...

***
Wiecie kto mógł zabić panią Andrew? Czekam na komentarze ;)

środa, 19 listopada 2014

Chapter Twenty- Nine

Wiecie jak to jest gdy kochacie kogoś a wasi najbliżsi go nie nawiedzą? Tak było ze mną. Gdy wyszłam ze szpitala okazało się, że mam Anemię. Niedobór żelaza i szybko się męczę. Mama zakazała mi kontaktów z Louisem. Oczywiście będę się z nim widywać w szkole i może uda mi się poza nią ale to chyba nie ma przeszłości. Odkąd wróciłam siedziałam w swoim pokoju. Miałam zamiar pokazać, że nie mam zamiaru się odzywać do mamy z resztą do taty też bo on stoi po jej stronie. Matka jeszcze u mnie nie była ale wiedziałam, że prędzej czy później pęknie i przyjdzie. Jak na zawołanie usłyszałam pukanie.
- Skarbie? - zapytała moja mama otwierając drzwi. Nie odpowiedziałam - Możesz być na mnie zła...
- Nie potrzebuje do tego pozwolenia - przerwałam jej ostrym tonem.
- Ja na prawdę nie chcę żebyś się z nim spotykała. To nie ten sam Louis. Nie widzisz jak się zmienił?- zapytała. Zaśmiałam się.
-Nie obraź się ale jesteś płytka. Oceniasz go po wyglądzie, a gdybyś poznała go bliżej zrozumiałabyś, że nie zmienił się tak bardzo Nadal jest tym Louisem, który bawił się ze mną w piaskownicy i siedział w domku na drzewie. Ale ty tego nie zrozumiesz.Niby chcesz dla mnie tak dobrze? A może po prostu martwisz się o swoją reputację? Bo co powiedzą w pracy gdy dowiedzą się z kim  spotyka się twoja córka? Więc nie praw mi tu kazań. Zresztą i tak będziemy razem. Zobaczysz - powiedziałam. Popatrzałam na nią i była zła, rozgoryczona. Tyle pokazywała jej twarz. Ale w oczach widziałam smutek. Trafiłam w czuły punkt.
-Masz szlaban - odparła beznamiętnie i wyszła trzaskając drzwiami. Siedziałam chwile w osłupieniu. To tyle? Żadnych latających talerzy? Wow! Przygotowałam się na gorsze...
No nic odrobiłam zadanie z matematyki i poszłam spać obawiając sie co przyniesie jutro...

Wstałam wcześniej żeby uniknąc spotkania z matką co mi się udało. Poszłam do szkoły znacznie wcześniej niż zazwyczaj więc wstąpiłam do sklepu po wodę i rogalika. Tak czy siak w szkole byłam wcześniej. Siedziałam pod klasą i zauważyłam Lou idącego w moją stronę. Uśmiechał sie do mnie na co ja odpowiedziałam smutnym uśmiechem.... Przestał się uśmiechać

***
Hej hej! Podoba się? czekam na komentarze ;)


piątek, 10 października 2014

Chapter twenty-seven

*Sam*

Mówią że  osoba w śpiączce wszystko słyszy. Bo tak jest. Ja słyszałam wszystko jak mama płakała jak kłóciła się z Lou. Pamiętam jak prosił mnie żebym nie obchodziła. I jak w szpitalu mówił że nie chciał mnie opuszczać i że zawsze mnie kochał. Jak błagam żebym się obudziła powiedziała że  wszystko w porządku. Chciałabym ale to nie takie proste....

*Louis*

Siedziałem już tutaj 3 dni a ona nadal śpi nie obudziła się nie dała znaku życia. Zapadła w sen. Co zrobię jeżeli się nie obudzi? Jeśli już nigdy nie zobaczę jak się uśmiecha? Moje oczy się zaszkliły. Poczułem rękę na ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem pielęgniarkę.
-Może pójdziesz do domu? -Zapytała delikatnie -potrzebujesz snu
- Nie chce jej opuszczać -powiedziałem a ona westchnęła
-To chociaż idź na dół po kawę. Może ci się polepszy -powiedziała a ja się zawahałem -popilnuję jej. Obiecuje.
Wstałem i ruszyłem ba dół do małej kawiarenki. Kupiłem kawę i usiadłem na chwilkę. Od razu zrobiło mi się lepiej. Naprawdę przydał by mi się sen. Dopiłem kawę i wyszedłem na zewnątrz. Zapaliłem papierosa. Cholera! Miałem rzucić. Dobra ostatni raz naprawdę muszę się odprężyć. Gdy tak paliłem papierosa myślałem o tym co utraciłem. Przyjaciółkę, szansę na dobre życie. Żałowałem tego, że wyjechałem. Żałowałem jak cholera. Ale nie mogę cofnąć czasu. Mogę jedynie naprawić błędy. Dokończyłem fajkę i wszedłem z powrotem do szpitala wszedłem po schodach na górę. Zobaczyłem tą samą pielęgniarkę, która poprosiła mnie abym wyszedł na kawę, biegnącą po schodach a następnie do sali Sam. Pobiegłem za nią. Wszedłem do sali obok Sam siedziała jej mama. Płakała. Nie żyje...?  Nie możliwe. Nagle poruszyła się ale nie otworzyła oczu. Było słychać tylko szept. Wyszeptała imię.
- Louis - a mnie ogarneło dziwne uczucie szczęścia i ulgi.
-Sam? - zapytałem i podszedłem. Dziewczyna otworzyła oczy i skierowała je na mnie
- Jesteś - powiedziała i się uśmiechnęła. Chwyciła mnie za rękę i powiedziała - Proszę zostań
- Jestem - odpowiedziałem i poczułem pieczenie w oczach. Nie! Nakazałem sobie. Ja nie płaczę - Będę 

***

Hej! I jak wam się podoba? Mam nadzieję że ok i czekam na komentarze ;)

piątek, 26 września 2014

Chapter Twenty-six

Przepraszam! Nie będę zła jeżeli nie pojawi się żaden komentarz zaniedbałam wszystko ;cc Rozdział dedykuję każdemu kto jeszcze czyta ;)


Weszłam do domu a matka od razu do mnie podskoczyła.
-Co ty sobie myślisz?! - wyjechała na mnie
- O co ci chodzi? - zapytałam
- Czuć od ciebie wódkę, kolegujesz się z jakimiś tatuowanymi gangsterami i jeszcze... - zacięła się
- Co?! - zapytałam ostro
-Znalazłam u ciebie żyletkę i przeczytałam kawałek pamiętnika - odpowiedziała
- Że jak?! - krzyknęłam - Nienawidzę cię!
Weszłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Padłam na łóżko i miałam dość. Wyciągnęłam z półki tabletki i połknęłam czekając na spokojny sen.....

*Louis*

Postanowiłem iść na spacer. Szedłem sobie drogą gdy nagle przede mną wyrosła mama Sam. 
- Dobry wieczór - powiedziałem i się uśmiechnąłem 
- Masz nie spotykać się z moją córką - powiedziała chłodno a ja patrzyłem na nią zaskoczony
- O co chodzi? - zapytałem
- Po prostu zostaw ją w spokoju - powiedziała
- Czy coś się stało? - zapytałem a moja komórka zaczęła dzwonić. Sam. - Halo?
- Pa Lou - powiedziała
- Co? Halo? - zacząłem ale po drugiej stronie nic nie było słychać. Nie myśląc zacząłem biec w kierunku jej domu. Byłem tam w kilka minut. Wszedłem do środka i prawie się zabiłem biegnąc po schodach. Otworzyłem drzwi pokoju i zobaczyłem Sam leżącą na łóżku.
-Sami? - Nie mówiłem tak do niej odkąd pamiętam - nie opuszczaj mnie
Zadzwoniłem po karetkę ale nie wiem czy uda się jej pomóc. 
Położyłem się obok niej i rozpłakałem.
- Nie opuszczaj mnie - powtórzyłem ale mój głos stłumiło wycie karetki.

*
Hej!! Jak wam się podoba? Mam nadzieję że będzie choć jeden komentarz ;)



wtorek, 22 lipca 2014

Chapter Twenty-fife

Nie możliwe jak ona mogła? I po co? Chwilę później usłyszałam kroki na schodach i przyciszone głosy.
- Kochanie? - usłyszałam głos mamy po drugiej stronie drzwi - otworzysz mi?
- Tobie czy twojej nowej przyjaciółce? - prychnęłam
- Ja się o ciebie troszczę - powiedziała łagodnie
- Myślisz, że wariuję? - zapytałam - I wzywasz psychiatrę?
- Skarbie... - zaczęła
- Skończ. Jeżeli według ciebie wariuję to się do mnie nie odzywaj! - wykrzyknęłam a mama zaczęła coś mówić ale ja już stałam na balkonie i ubierałam buty które tam trzymałam. Zeszłam po rynnie i znalazłam się na dole. Szybko pobiegłam w którąś stronę i po chwili z zaskoczeniem stwierdziłam, że kieruję się do Louisa. W sumie to jedyne miejsce gdzie mogę iść....

*Louis*

Siedziałem na kanapie i oglądałem jakiś dupiasty program gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Znowu Harry - Pomyślałem z ironią. Otworzyłem drzwi i moje oczy powiększyły się z zaskoczenia. 
- Wejdź - powiedziałem do dziewczyny stojącej w progu. Chyba prędzej spodziewałbym się prezydenta niż Sam stojącej w moim progu z rozmazanym tuszem do rzęs. Na pewno płakała - co się stało?
Nie odpowiedziała. Zamiast tego usiadła na sofie i wpatrywała się w telewizor ale jej wzrok był utkwiony gdzie indziej. Gdzieś w myślach.
- Psychiatra - powiedziała i zaśmiała się bez cienia wesołości - Jak ona mogła to zrobić? Wezwała psychiatrę własna matka! 
- Sam spokojnie...-zacząłem ją uspokajać
- Nie! Nie spokojnie Louis! Ona wezwała do mnie psychiatrę bo zaczęłam jej pyskować! Rozumiesz?! - jej wzrok stał się zamglony a po chwili po jej policzku spłynęła łza. 
- Cii - przytuliłem ją do siebie - będzie dobrze
- Wiesz co? Nigdy nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś będziesz mnie przytulał -  Ja miałem nadzieję - pomyślałem gdy staliśmy przytuleni do siebie.

***

Hejo! I jak? Podoba się? Mam nadzieję że tak! Czekam na komentarze!


niedziela, 6 lipca 2014

Chapter Twenty-four

- Yyyy... Louis? - zapytałam wchodząc do obskurnego miejsca. Zabrał mnie do jakiejś dyskoteki ale no cóż to była taka nietypowa dyskoteka....
- Tak księżniczko? - zapytał
- Po co tutaj przyszliśmy? - zapytałam
- Wiesz lubię to miejsce, a może ty powinnaś ubierać się hmm... mniej grzecznie? - podpowiedział
- Jasne - powiedziałam już obmyślając plan. Bawiliśmy się do 2 w nocy. Byłam lekko pijana a Louis tak samo.
- Harry? - zaczął dzwonić - Nie. Jestem na imprezie. Wpadniesz po mnie? No bo jestem pijany. Tak ale jest ze mną dziewczyna. Okey czekam.
 I się rozłączył. Z tego co wywnioskowałam Harry chciał aby Lou prowadził sam ale Louis powiedział że ja z nim jestem więc Harry przyjedzie. Nie minęło kilka minut a już siedzieliśmy w aucie Hazzy.
- Dzięki za wieczór - powiedziałam gdy byliśmy pod balkonem
- To ja dziękuje - powiedział Lou a ja dałam mu buziaka w policzek. Potem on pomógł mi wejść na balkon. Gdy już się tam dostałam pomachałam mu i poszłam do łazienki. Szybko się umyłam i poszłam "spać". Bo tak naprawdę rozmyślałam nad dzisiejszym wieczorem.

Obudziłam się z ostrym bylem głowy. Czy życie nie byłoby piękniejsze bez kaca?  No nic weszłam do kuchni i zauważyłam mamę.
- Jak się spało? - zapytała
- Dobrze - odburknełam
- Nie takim tonem! - powiedziała
- A jakim? - zapytałam odstawiając karton z mlekiem który trzymałam w ręku - Jakim tonem mam mówić do matki która ignoruje mnie każdego dnia i ma mnie głęboko w dupie?!
- Samantho...- zaczęła z zaciśniętym zębami
- Nie nazywaj mnie tak. Nie cierpię tego - powiedziałam i poszłam do pokoju. Chwilę później zauważyłam że pod dom podjechało jakieś auto. Przeczytałam napis z boku auta i omal nie wybiłam szyby ze złości.
"Psychiatra"
Nie, nie wierzę... Zaraz mnie coś strzeli....

*
Wiem, że do niczego i wgl. Ale jest ;? Czekam na komentarze

niedziela, 25 maja 2014

Rozdział Twenty-three

Dostałam 4! TAK! Warto było się pomęczyć z Louisem.... No nic. Rzuciłam torbą w róg kuchni i pobiegłam na górę.
- Louis? - zapytałam  - co tutaj robisz?
- Więc.... tak się zastanawiałem... może nie miałabyś ochoty gdzieś się ze mną wybrać? - zapytał niepewnie
- Yyy więc.... czemu nie? - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Okey będę o 19 - powiedział
- Dziś? - zdziwiłam się
- Tak - powiedział i uśmiechnął się a jego piercing zmienił miejsce, mimowolnie się uśmiechnęłam
- Okey - odparłam - Do zobaczenia
- Do zobaczenia - wyszedł
Poszłam do łazienki i umyłam włosy. Nie wiedziałam co ubrać ale w końcu postawiłam na białą zwiewną sukienkę z brązową torebką i conversami. Lekko podkręciłam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Była dopiero 18 więc zanim się ubrałam poszłam do kuchni i zjadłam jabłko. Ubrałam się. Po namyśle wzięłam srebrny naszyjnik i czarną bransoletkę. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam.
- Gdzieś się wybierasz? - zapytała mama. Teraz sobie o mnie przypomniała?
- Idę na spotkanie z przyjaciółmi - odparłam chłodno
- Jakimi? - zapytała
- A co cię to obchodzi? - warknęłam
- Nigdzie nie idziesz - odparła i weszła do kuchni
- Co? - zapytałam zła
- To idź do swojego pokoju - powiedziała
- Okey! Żegnam!  - powiedziałam i wbiegłam do pokoju. Myśl Sam, myśl....Wiem!
- Halo Louis? - zapytałam do telefonu
- Tak? - zapytał
- Podejdź pod mój balkon, mama zabroniła mi wychodzić nie pokazuj się jej - powiedziałam szeptem
- Okey - odparł
Otworzyłam drzwi balkonowe. Na szczęście nie jest tu tak wysoko. Ułożyłam poduszki tak żeby wyglądało, że ktoś śpi w łóżku.
- Eja!-usłyszałam i wychyliłam się przez balkon
- Spuszczę się po rynnie,pomóż mi - powiedziałam
- Albo skacz - powiedział
- Wywalimy się - powiedziałam i zaczęłam schodzić po rynnie. Wspinałam się dobrze ale sukienka to utrudniała więc od razu zaczęłam lecieć. Przygotowałam się do upadku ale zamiast wylądować na ziemi wylądowałam w ramionach Lou.
- Dzień Dobry, mogę w czymś pomóc? - zapytał z uśmiechem
- Witam, nie ja tylko przechodzę - dodałam i wsiedliśmy do auta
- Niegrzeczna jesteś. Uciekasz mamie - powiedział
- Gdzie jedziemy? - zapytałam aby zmienić temat
- Niespodzianka - odparł

~*~
Hej! W wakacje będą częściej :/ Czekam na komentarze ;)

środa, 30 kwietnia 2014

Chapter Twenty-Two

- A więc na zadanie domowe macie napisać wypracowanie o osobie z którą siedzicie w ławce. Możecie zacząć - Nienawidzę Biologii!
Louis zaczął pisać coś na kartce.
-Ej co ty piszesz? - zapytałam
- Wypracowanie o tobie - odparł
- A co ty o mnie wiesz? - zapytałam
- Sam, przyjaźniliśmy się, znam cie na wylot - odparł
- Jasne... - odparłam i zaczęłam pisać o nim.
Louis Tomlinson, kiedyś był fajny ale teraz jest dupkiem.

- Co tam już masz? - zapytał i zabrał mi kartkę chciałam mu ją zabrać - Louis..... Fajny......jest.....
Oddał mi kartkę i się uśmiechnął. Co on odpiernicza? Zadzwonił dzwonek. Wstałam zgarnęłam wszystko i wyszłam. Skierowałam się na lekcję matematyki. Zapowiada się długi dzień ...

Cały tydzień zastanawiałam się jak opisać Louisa.W końcu się poddałam i do niego zadzwoniłam.
- Halo? - usłyszałam głos w słuchawce
- Cześć. To kiedy się spotkamy? - zapytałam
- Brzmi kusząco ....- odparł
- W sprawie biologii - dodałam
- ... ale nie mam czasu - dokończył  a ja się wściekłam
- Jak to nie masz czasu?! Przecież musimy skończyć ten projekt, a ja potrzebuje informacji o tobie! - krzyknęłam
- Jak chcesz jestem w lunaparku. Czekam przed "Archaniołem" - odparł i się rozłączył. W lunaparku! Co mu strzeliło?
Przez chwilę zastanawiałam się gdzie już słyszałam nazwę "Archanioł". Po czym zrozumiałam, że jest to ta wielka kolejka górska, która wymagała remontu i jest na nowo otwarta. Była ogromna a przed nią wznosił się okropny posąg Archanioła strzegącego wejścia.
Mamy nie było w domu. Nie zastanawiając się długo chwyciłam kluczyki i pojechałam do lunaparku. Niech się dzieje co chce...

Po 15 minutach drogi byłam na miejscu. Weszłam do lunaparku. "Archanioł" był widoczny z daleka, ale z bliska wyglądał znacznie straszniej. Zauważyłam Louisa.
- Więc co? - zapytał
- Pomożesz mi z tym? - zapytałam
- Tak....-zaczął
- Ale ... - powiedziałam
- Przejedziesz się ze mną "Archaniołem" - powiedział. Popatrzałam na kolejkę.
- Chyba cię pogięło - powiedziałam
- Czyli, że nie...- powiedział
- Okey. Pod jednym warunkiem. Odpowiesz na każde moje pytanie -dodałam
- Jeżeli nie będziesz krzyczeć - powiedział
-Ha! Okey - powiedziałam i poszliśmy do kolejki

Właśnie wjeżdżamy na górę. Jechaliśmy strasznie długo więc pewnie jesteśmy wysoko. W pewnej chwili zaczęliśmy jechać w dół. Z olbrzymią prędkością. Chcąc nie chcąc, wydałam z siebie pisk. Po chwili krzyczałam jak głupia. Jazda trwała dość długo.
Kiedy dojechaliśmy na koniec Louis zaczął rozmowę.
- Okey pytaj - powiedział a ja się zaskoczyłam
- Ale przecież krzyczałam - odparłam
- Pytasz czy nie? - zapytał z uśmiechem a ja zaczęłam wywiad.

~*~

Hej! A więc jest. Może nie za ciekawy ale jest. I jak się podoba? Czekam na komentarze i zapraszam na pozostałe blogi ;) 



piątek, 18 kwietnia 2014

Chapter Twenty-one

- Dziś mam dla was niespodziankę ! - powiedziała pani od Biologii - zrobimy małą zmianę. Osoby po prawej siadają o jedno miejsce do przodu a osoby po lewej o jedno do tyłu.
Nie, nie, nie!  Odwróciłam się w samą porę by zobaczyć lekki uśmiech Louisa. Przesiadałam się.
- A po co to ma służyć ? - zapytałam
- Chcę żebyście spróbowali komuś innemu zaufać - Ha! I jeszcze czego?!
- Hej piękna - powiedział Louis a ja coś odmruknęłam.
- A więc mam dla was pierwsze pytanie. Jaki jest wasz wymarzony partner bądź partnerka. - zapytała pani - Może Sam ?
Fuck!
- Nie mam ideału proszę pani - powiedziałam
- Dobrze może więc, Louis ? - zapytałam
- Inteligencja. Uroda. Wrażliwość. - odparł
- Załóżmy że jesteś na przyjęciu. Jest tam pełno ładnych dziewczyn. Znajdujesz dziewczynę która odpowiada twoim wymaganiom. Ładna, mądra i wrażliwa.Jak dajesz jej do zrozumienia, że jesteś nią zainteresowany ?
- Obserwuje ją - odparł - Czy się do mnie przybliża?  Czy patrzy mi w oczy a potem odwraca wzrok ?Czy zagryza wargi i bawi się włosami jak w tej chwili Sam?
Klasa zaczęła się śmiać a ja spaliłam buraka.
-  Naczyńka krwionośne na jej twarzy rozszerzają się.Lubi być w centrum uwagi ale nie do końca potrafi temu sprostać - powiedział
- Nie rumienię się - odparłam
- Denerwuje się - odparł - Głaszcze się po ramieniu żeby odwrócić uwagę od twarzy i skierować ją na sylwetkę , a może na skórę. To jej silne atuty
Wtedy zadzwonił dzwonek! TAK! Szybko zgarnęłam książki z ławki i wstałam.
- Louis! - krzyknęłam - Co to miało być ?
- Nic - odparł i poszedł dalej. Nie wieżę ! Co za dupek!

Właśnie skończyły się zajęcia. Po kilku minutach byłam w domu. Cisnęłam plecak w kąt i poszłam do łazienki. Mam dość!

*Louis*

Właśnie szliśmy razem ze szkoły. Śmialiśmy się a ja zauważyłem Sam przed  nami która właśnie skręcała  i szła w stronę domu. Zdążyłem jeszcze zobaczyć jej twarz. Była wściekła. 
- Myślicie że jest zła ? - zapytałem nagle
- Kto ? - zapytał Niall
- No Sam - powiedziałem
- Nie mam pojęcia - powiedział Zayn - pogadaj z nią 
Łatwo powiedzieć ....

~*~
I jak? Sorka, że taki krótki ale boli mnie nadgarstek ;/ Czekam na komentarze i zapraszam na fotobloga : http://foto-by-sabina.blogspot.com/#_=_

wtorek, 8 kwietnia 2014

Chapter twenty

-Ałć - powiedziałam łapiąc się za głowę. Leżałam w łóżku a obok ... Louis? No nie .... Wstałam po cichu i otworzyłam drzwi. Kurde gdzie moja komórka ? Podeszłam do Louisa i zauważyłam, że ma ją w kieszeni. Sięgnęłam po nią. Może wreszcie się stąd wydostanę...
- Wiesz co Sam jak chcesz to wystarczyło poprosić - powiedział uśmiechając się łobuzersko.
- Yhh - powiedziałam
- Ubieraj się idziemy do szkoły - powiedział a ja zauważyłam świeżo wyprane ubrania
- Ymm,.... Dziękuje - powiedziałam
- Nie ma za co - powiedział a ja poszłam do łazienki. Szybko się przebrałam i wyszłam. Zobaczyłam Louisa bez koszulki. Usilnie próbowałam nie patrzeć na jego umięśniony brzuch. Odwróciłam wzrok i rzuciłam przez ramię.
- To ja poczekam na dole - w tej chwili poczułam jak moje policzki płoną czerwienią...

*Louis*

Nim wyszła zobaczyłem jej rumieńce. Była taka niewinna. Szybko narzuciłem na siebie koszulkę i zszedłem na dół. 
- Jedziemy ?- zapytałem
- Tak - odpowiedziała i szybko wyminęła mnie w drzwiach. Ale ja zdążyłem złapać ją za nadgarstek. 
- Czemu się tak zachowujesz - zapytałem 
- Jak ? - zapytała
- Tak oschle - odpowiedziałem
- Louis, porwałeś mnie, zabrałeś na jakąś imprezę a potem dałeś narkotyki - powiedziała spokojnym tonem
- Ale ja ... chciałem - zacząłem
- Louis. Proszę cię jedźmy do szkoły - powiedziała a ja poszedłem otworzyć jej drzwi. Podziękowała mi a ja siadłem za kierownicą. Całą drogę w aucie panowała cisza.
- Dzięki za podwózkę - powiedziała i poszła do szkoły. A ja zostałem sam.
- Louis! - usłyszałem głos Harrego i się odwróciłem. Pomachał mi ręką żebym podszedł. Tak też zrobiłem - I co wyrwałeś tę małą ? 
- Tsa.. - zacząłem
- Nie gadaj, że nie! - powiedział a ja spuściłem głowę - Hahahhahaha Panie i panowie Louis Tomlinson 
- Bardzo śmieszne - odparłem ironicznie 
- Louis ta laska cię nieźle zmieniła
- Wiem Harry - powiedziałem - ja ją chyba na prawdę kocham i nie chcę jej tylko na jedną noc, chcę się budzić codziennie obok niej. Co ja mam zrobić? 
Właśnie co mam zrobić ... ? 

*Sam*

- .... tak oto zostały przedstawione poszczególne postacie - zakończyła pani James. Właśnie umierałam z nudów na Historii. Ciągle myślałam o tym czy mogłabym wybaczyć to wszystko Louisowi... O wilku mowa! Właśnie zobaczyłam go za oknem jak jara ze Styles'em. Kiedyś za to im się nieźle dostanie i będą mieli przesrane. 
- A więc tak też zakończyła się wzajemna wojna - doszedł do mnie głos nauczycielki. Co jaka wojna? Wzajemna? Znowu się wyłączyłam. - A więc do odpowiedzi przyjdzie...
Nie, nie, nie tylko nie ja! Nie 14, nie 14 ! Proszę!
- Numerek .... 13 - Uff! Co za ulga! To się nazywa szczęście. Znaczy dla mnie bo Alexis poszła więc ...

~*~

Hejo! I jak? Może być? Choć troszkę? No to czekam na komentarze.
1. Co będzie z Louisem i Sam?



wtorek, 25 marca 2014

Chapter nineteen

- Zbieraj się, idziemy dziś na imprezę - powiedział Louis wchodzący do mojego pokoju - o i ubierz się ładnie Zamknął drzwi. Czułam się jak więzień. Nie mogłam wychodzić bo było tu niebezpiecznie. A właściwie to co znaczy ubierz się ładnie ? Przecież nawet jakbym chciała nie mam tutaj ubrań. Ehh... No nic umyłam twarz i zeszłam na dół.
- Gotowa? - zapytał Lou stojący do mnie tyłem
- Oczywiście - powiedziałam a on się odwrócił, po czym uprzytamniając sobie to,  ze nie mam w co się ubrać zrobił tzw. Facepalm'a.
- Wiem pojedziemy do Perrie i ona ci coś pożyczy. Okey? - zapytał
- A mam wyjście? - zapytałam
- Nie - powiedział - chodź idziemy.
Po chwili byliśmy ma miejscu.
- Kurwa Lou fajnie, że mnie uprzedziłeś - powiedziała Perrie
- Nie ma za co - powiedział - pożyczysz Sam jakieś ubrania i kosmetyki?
- Sam - krzykneła dziewczyna i przytuliła się do mnie- jak dobrze cię widzieć! Oczywiście! Chodź dam ci coś. A ty - wskazała na Louisa - jedź już spotkamy się na miejscu
- Ale ...- zaczął
- Żadnego ale! - powiedziała a on stał w miejscu - JUŻ!
Po tym krzyku szybko poszedł do auta "przestraszony" a ja się zaśmiałam.
- Chodź, ja już się o ciebie zatroszczę - powiedziała i uśmiechnęła się złowroga. Wciągnęła mnie do domu...

*Louis*

- Gdzie one są?! - zapytałem zły Zayna. Dziewczyny powinny tu być  pół godziny temu! Siedziałem i dopijałem mojego drinka gdy nagle zauważyłem ją. Stała przy drzwiach wejściowych.
Miała na sobie fioletową obcisłą sukienkę sięgającą do połowy ud, do tego czarne rajstopy we wzorki i czarne buty na koturnie. Do tego bransoletkę i rozpuszczone włosy. Miała na sobie czerwoną szminkę i tusz do rzęs. Bardzo jej to pasowało. Była piękna. Nawet bez tego wszystkiego. Podszedłem do niej i przytuliłem od tyłu.
- Wyglądasz seksownie - powiedziałem a ona się zarumieniła - a jeszcze bardziej gdy się rumienisz.
- Przestań - powiedziała gdy zacząłem delikatnie ssać jej skórę na szyi
- Co przestać? - zapytałem
- T... to - powiedziała
- Po co ? - powiedziałem
- Bo... tak chcę - powiedziała ale i tak się nie odsunęła.
- Na pewno? - zapytałem
- Tak - powiedziała
- Ja wiem, że chcesz - powiedziałem i spojrzałem na malinkę.  Była dość duża, Sam widząc gdzie się patrze spojrzała tam.
- Cholera - powiedziała a ja się zaśmiałem. Potem zaczęła się imprezka...

*Sam*

No pięknie i jak ja schowam tę malinkę? Co jak matka zauważy? No ale postanowiłam się na razie tym nie przejmować, poszłam do kuchni gdzie była reszta.
- Dobra dawajcie to - powiedział Niall i ktoś rzucił na stół woreczek... z kokainą?! Zrobiłam wielkie oczy.
- Sam, cykasz się? - zapytał Harry i zaśmiał się
- Nie - powiedziałam 
- Okey - powiedział i zrobił sobie kreskę i wciągnął, potem Louis, Perrie, Zayn...
Nagle była moja kolej.
- No dalej - zachęcił mnie Liam.
- Ja yy... - zaczęłam
- Wiedziałam, że się boisz - powiedział Harry
- Wcale się nie boję - powiedziałam i zrobiłam kreskę po czym wzięłam banknot i wciągam... Potem wszystko było zamglone pamiętam tylko alkohol i narkotyki...



~*~
Hej! I jak wam się podoba? Czekam na komentarze.
http://imposible-xx.blogspot.com <--- ZAPRASZAM
1. Jak myślicie co teraz będzie?
2. Czy Sam uzależni się od narkotyków?



środa, 19 marca 2014

Chapter eighteen

Nie bierzcie mnie za snobkę ale wjechaliśmy na tę "biedniejszą" stronę Londynu. Wjechaliśmy pod jeden z domów. Wyszłam próbując się otrząsnąć i opanować trzęsące się ręce. Louis wyszedł i otworzył drzwi mieszka;nia.
- Proszę - powiedział a ja weszłam. O razu poczułam swąd narkotyków, alkoholu i tytoniu. A do tego wszędzie był syf. Mały salon połączony z kuchnią obok drzwi wejściowych były drzwi. Pewnie do łazienki. Usiadłam na "czystym" fotelu. Louis usiadł na kanapie. 
- Muszę jechać coś załatwić. Ty możesz robić co chcesz. Ale radze ci nie wychodź... Tutaj nie jest bezpiecznie - powiedział. Potaknęłam nie ufając głosowi. Chłopak skierował się do wyjścia i usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. A więc nie wyjdę. Telewizor był ale nie miałam ochoty na oglądanie. Z nudów zaczęłam sprzątać. Znalazłam środki czystości i zaczęłam. Najpierw pozbierałam wszystkie brudne ciuchy od niego i włożyłam do automatu. Potem wszystkie puszki po piwie i alkoholu wyrzuciłam do kosza. Umyłam okna i podłogę a nawet powycierałam kurze. To wszystko zajęło mi 2 godziny. Wzięłam czajnik i zrobiłam sobie herbatkę. Skierowałam się na górę i znalazłam pokój Lou. Miał czarno-granatowe ściany. Było kilka mebli, biurko i laptop. Do tego łóżko. Usiadłam na łóżku i piłam herbatkę. Wzięłam laptopa i sprawdziłam Twittera, Facebooka, YouTube i inne. Nawet się nie zorientowałam gdy spałam....

~Oczami Louisa~

- Masz? - zapytałem Tomasa
- Zawsze mam na czas - powiedział i wyciągnął paczuszkę. Zrobiliśmy szybką wymianę i poszliśmy w różne kierunki. Włożyłem paczuszkę z białym proszkiem do kieszeni i ruszyłem w kierunku domu Harrego. Miałem zamiar mu to podrzucić bo byłem mu winny przysługę. Wyszedłem z parku gdzie spotkałem się z Tomasem i wsiadłem do auta. Droga zajęła mi 15 minut.   
- Harreh! - zawołałem z auta i zatrąbiłem
- Louieh! - zawołał i się zaśmialiśmy - załatwione?
Wyciągnąłem paczuszkę z kokainą i pomachałem mu przed oczami.
- Jasne - powiedziałam. Uśmiechnął się i zabrał mi paczuszkę - Ja spadam
- To twojej laski? - zapytał
- Może - powiedziałem i się zaśmialiśmy - narka stary
- Narka - powiedział i ruszyłem. Do mojego domu miałem 10 minut. Ale jechałem jeszcze do sklepu bo zapasy żywności mi się kończyły. Po szybkich zakupach skierowałem się do auta. Odjechałem z piskiem opon i w 10 minut byłem w domu. Nie było mnie dwie godziny, mam nadzieję, że nic się nie stało...  
Wyszedłem z auta i skierowałem się szybkim krokiem do domu. Wszedłem i już na progu dostrzegłem. Czystość? Ona posprzątała ten syf? WOW! Nieźle... Ale gdzie jest ona? Wszedłem do kuchni ale jej tam nie było. Zapukałem w drzwi łazienki. Nic. Wszedłem nadal nikogo. Skierowałem się szybko na górę i wszedłem do pokoju. Zauważyłem Sam śpiącą na moim łóżku z laptopem na kolanach. Ściągnąłem go z jej kolan i przykryłem kołdrą. Wyglądała tak niewinnie gdy spała....


~*~
Przepraszam! Przepraszam, że nie było rozdziału przez dłuższy czas ale nie czułam się najlepiej ostatnio... A więc przepraszam za długość i jakość tego rozdziału :/ Postaram się aby następne były lepsze. A jak ten się podoba? Czekam na komentarze ;)

wtorek, 4 marca 2014

Chapter seventeen

Byłam na imprezie organizowanej przez Davida. David chodzi ze mną do klasy. Ma blond włosy i brązowe oczy. Byłam mile zaskoczona gdy podszedł do mnie i zaprosił. Atmosfera na imprezie jest super. Wszyscy żartują i śmieją się. Ja właśnie siedzę w kuchni. Nie musiałam się przejmować tym, że Louis przyjdzie bo z tego co wiem on i David za sobą nie przepadają. Zresztą pokłóciłam się z Louisem i nie miałam ochoty go widzieć!

~Retrospekcja~

- Louis nieźlee go urządziłeś - powiedział Zayn do Louisa. Niechętnie podsłuchiwałam ich.
- Zasłużył. Jay już będzie uważał i nie będzie taki głupi - powiedział
- A jak z nim skończyłeś to co zostawiłeś go tam? - zapytał Harry
- Harry ty tak zawsze robisz - powiedział i się zaśmiali
Nie wytrzymałam wyszłam zza ściany. Popatrzyłam na Louisa i zobaczyłam jak jego twarz zmienia się w ciągu kilku chwil.
- Louis - powiedziałam - jesteś okropny. Przeszłam obok niego ale on złapał mnie za nadgarstki. Jego oczy nie były już błyszczące i roześmiane ale ciemne, prawie że czarna. Był zły.
- Posłuchaj - wysyczał - zrobiłem to żeby cię chronić
- Nie jestem małą dziewczynką! - wrzasnęłam
- Tak? Przepraszam! Następnym razem zostawię cię z Sivą! - wywrzeszczał. Moje oczy się zamgliły. Nie! Nie płacz! Nie tutaj... 
- Wiesz co? Mam cię dość! - powiedziałam. Wyswobodziłam nadgarstki z uścisku i poszłam sobie.

~Koniec Retrospekcji~

To wszystko działo się zaledwie wczoraj. Ale nie miałam zamiaru go przepraszać. Piłam moją colę z lodem. Nagle ni stąd ni zowąd drzwi otwarły się z hukiem i uderzyły w ścianę. Popatrzyłam o co chodzi i zamarłam.
Do pomieszczenia wszedł Louis i reszta jego towarzyszy. Popatrzył na mnie a na jego twarz wypłynął obrzydzający uśmiech.
- Cześć! - powiedział Harry - rozkręcamy imprezę!
Zaczęli tańczyć i psuć wszystkim zabawę. Yhh... Muszą być wszędzie? Ruszyłam w kierunku drzwi.
- Gdzie się wybierasz? - zobaczyłam w drzwiach Louisa.
- A co cię to? - powiedziałam i chciałam przejść obok niego ale on pociągnął mnie za nadgarstki i przysunął do siebie. Poczułam zapach narkotyków i dymu papierosowego.
- Wiesz co? Istnieje coś takiego jak perfumy - powiedziałam
- Wiesz co? Mam to w dupie - powiedział i przerzucił mnie sobie przez ramię
- Puszczaj mnie! Co ty wyprawiasz! - zaczęłam krzyczeć i walić w jego plecy - Louis puszczaj mnie!
Niestety mimo starań nie wyrwałam mu się.
- Ogarnij się! - powiedział
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam wściekła
- Jedziemy do mnie - powiedział - pomieszkasz u mnie i zobaczysz jak to jest
- Czy ja dobrze usłyszałam ? - zapytałam a on potaknął - czy ciebie pojebało?! Co z moim rodzicami?
- Możliwe. Daj telefon.- odparł. Podałam mu telefon a on coś szybko napisał - Pamiętaj jak coś jesteś u swojej koleżanki na noc. Ej! Zbieramy się!
Yhh jaki on jest! Nienawidzę go! Jak mógł wysłać wiadomość do moich rodziców?
Wtedy wszyscy wyszli. Louis posadził mnie na siedzeniu obok kierowcy. Jak to się skończy? Po co tu przyszłam?!

~*~
Heja! Jak wam się podoba ?  Nawet długi prawda? Czekam na opinie w komentarzach! :) 

sobota, 22 lutego 2014

Chapter sixteen

Szłam do domu balansując na krawężniku oraz słuchając piosenki. Dziś musiałam zostać dłużej na w-f i zaliczać wszystko czego nie miałam czyli bieg na kilometr, rzut oszczepem, skoki w dal i tak dalej.... No ale mniejsza z tym. Robiło się ciemno a ja chyba się zgubiłam. Przechodziłam obok jakiejś alejki gdy nagle jakaś postać przyparła mnie do ściany.
- A co robisz w Hampstead ? - zapytał nieznajomy
Po chwili zobaczyłam jego czarną kurtkę a pod nią białą koszulkę. Czarne jak noc oczy. Coś w nich mnie przerażało. Do tego postawione na żelu włosy.
- Ja.... ja się zgubiłam - powiedziałam. Nie znajomy zbliżał się do mnie nasze twarze dzieliły centy
metry - zostaw mnie stary zboku !
Powiedziałam to i zaczęłam się szarpać a on oberwał ode mnie w nos. Chwycił moje nadgarstki do jednej ręki i trzymał nad moją głową. Był wściekły. Drugą ręką zaczął błądzić po moim brzuchu.
- Ty niewdzięczna suko ! - powiedział - będziesz robić co ci każe !
Splunęłam mu w twarz. Nie wiem czemu to robię ale tylko go wkurzam.
- Sam? - zapytał mnie znajomy głos.
-Lo....Louis? - zapytałam przez łzy. Nie widziałam zbyt dobrze przez zaszklone oczy.
- Siva? - zapytał Louis wyraźnie zdezorientowany - Co ty do chuja robisz!?
Widać Louis i ten drugi się znali ale nie byli raczej przyjaciółmi.
- Louis jakbyś nie wiedział - powiedział Siva -  Ja i moja znajoma chcieliśmy tylko się zabawić
- Tak? A ona tego chciała? - zapytał sarkastycznie
- Czego się czepiasz? Nie możesz zabierać najlepszych lasek tylko dlatego, że chcesz - powiedział
- Sam chodź tu - powiedział Lou do mnie. Gdy przechodziłam obok Sivy on klepnął mnie w tyłek. Louis nie wytrzymał wymierzył w jego szczękę cios.
- Wiesz dobrze, że nie jesteś mile widziany w Hampstead - Powiedział
- Przysyła mnie Jay - powiedział a na twarzy Louisa pojawił się gniewny grymas. Splunął w kierunku chłopaka. Po jego reakcji wnioskuję, że bał się Louisa - Nie szukam zaczepek
- Powiedz Jay'owi, że mam go w dupie i że jak pojawi się tutaj to zwymiotuje własną krwią - powiedział a mi zrobiło się słabo. Czy Louis rzeczywiście mógłby zrobić coś takiego? - A teraz wypierdalaj!
Siva uciekł w jedną z bocznych uliczek. Po chwili zauważyłam, że całe drżę.
- Nic ci nie jest? - zapytał Louis i chciał mnie przytulić. Odsunęłam się od niego. To go zabolało. Cholernie zabolało. Widziałam to w jego oczach. Rozpłakałam się sama nie wiem już z czego. Czy ze strachu czy ze smutku w oczach Louisa.
- Za..zawieziesz m ... mnie dd....do domu ? - zapytałam przez płacz. Louis przytaknął.
- Mam auto zaraz obok chodź - poszliśmy kawałek ulicą i zobaczyłam jego samochód. Wsiedliśmy. W aucie panowała cisza. Atmosfera była tak ciężka, że mogłabym ją kroić nożem.
- Louis ? - zapytałam a on odwrócił głowę w moim kierunku - Kto to był ?
Louis chwycił się za głowę i westchnął.

  Siva Kaneswaran - powiedział - Widzisz tutaj są jakby takie dwa .. "gangi" No i to jest nasz teren wiesz Nialla, mój, Harrego, Liama i Zayna. Drugi gang składa się z Sivy , Jaya McGuinessa, Nathana Sykes,  Toma Parkera i Maxa George. Oni są bardziej chamscy i po prostu nigdy nie dotrzymują słowa. Nazywają się Poszukiwani - Louis prychnął - A z resztą nie są mile widziani w naszych okolicach a my w ich. A no i Jay jest tak jakby ich przywódcą.
- Dziękuje i pa - powiedziałam i wyszłam. W domu wzięłam prysznic aby zmyć z siebie wszystkie wspomnienia z dziś. Chciałam o tym zapomnieć. Chciałam ale nie mogłam. Ciągle miałam przed oczami twarz Sivy. Była pełna złości i podążania. Zanim wyszłam z prysznica już wiedziałam, że ta noc nie będzie najlepsza...

~*~
No i jak rozdział ? Przepraszam , że tak długo. Są jakieś fanki TW? Ja za nimi nie przepadam xD Jak rozdział ? Czekam na Komentarze. I jeszcze zostałam nominowana do LBA ale nie mam kogo nominować już ;c A więc nie będę dodawać postu z LBA ale dziękuje wszystkim, którzy mnie nominowali ;)

niedziela, 9 lutego 2014

Chapter fifteen

Za oknem padał deszcz, a ja musiałam iść do szkoły na piechotę. Ubrałam szybko szare Jeansy, biało-błękitną bluzkę z memem "Mom please" do tego zegarek i czarne converse.  Schowałam słuchawki do plecaka i ubrałam szarą czapkę.
 - Kochanie! - zawołała mama. "Kochanie" ? Ciekawe czego ona chce. Nigdy mnie tak nie nazywa. No chyba, że coś chce.
- Tak? - zawołałam. Zmusiłam się do miłego tonu.
- Zejdź na dół! - zeszłam do niej, chociaż z ociąganiem. Przykleiłam sztuczny uśmiech i weszłam do kuchni. Siedziała za stołem. Posłałam jej pytające spojrzenie.
-Chodzi o Louisa - zaczęła - Pamiętasz jak tu był? - zapytała a ja przytaknęłam - Gdy go zobaczyłam nie wiedziałam czy go wywalić czy powiedzieć mu co się z nim dzieje. Wiem, że byliście przyjaciółmi, ale wiem jak on cię skrzywdził gdy wyjechał. On się zmienił. Jest niebezpieczny. Nie jest tym Louisem, którego znałaś. Nie chcę żebyś się z nim spotykała.
Nie mogłam uwierzyć  to co powiedziała!
- Że co?! - powiedziałam zła - Co ty o nim wiesz! Mówisz jaki jest przez te tatuaże i piercing!  Oceniasz go z wyglądu? Przecież z nim rozmawiałaś!
Po prostu nie mogłam wytrzymać. Co z tego, że ja nie byłam przekonana do Louisa ? Ona nie ma prawa go osądzać.
- Owszem rozmawiałam. I czułam zapach papierosów. Nie chcę żebyś zaczęła palić i ćpać jak on - powiedziała
- A skąd wiesz że ćpa ! Nic o nim nie wiesz! - krzyknełam zła.
- A ty co o nim wiesz? - zapytała
- Na pewno wiem o nim więcej niż ty! - krzyknełam. Wyszłam z domu na maxa wściekła. Nie miałam zamiaru jej słuchać! Czy ona jest aż tak płytka ?! Jak mogła go tak osądzić? Jest podła! Byłam w połowie drogi gdy usłyszałam klakson. Odwróciłam się. Louis.
- Wsiadaj będziesz chora ! - powiedział a ja usiadłam obok niego
- Cześć - powiedziałam
- Hej - odparł uśmiechając się. Jego piercing z każdym ruchem twarzy się przemieszczał - Słuchaj a może byś zjadła dziś z nami lunch ?
- Jasne czemu by nie ? - powiedziałam - I tak nie mam przyjaciół
- Masz mnie - odparł
Lekcje mijały bardzo powoli. Strasznie się nudziłam. Jest matematyka. Nie wiem o czym ona do mnie mówi. Ten babsztyl nie powinien tu pracować. Po jakiś dziesięciu minutach wyciągłam telefon i zaczełam grać w Icy Tower.
- Skacz ty mały idioto - powiedziałam po cichu do siebie.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam pani panno Black - powiedziała nauczycielka za moimi plecami. Podskoczyłam na krześle - Poproszę telefon.
- Jak chce pani mój numer wystarczy poprosić - powiedziałam
- Och ależ ale pani hojna. Ale jednak chyba go wezmę - powiedziała i wyciągnęła rękę. Niechętnie oddałam jej mój telefon.
- A kiedy go odzyskam ? - zapytałam
- Na koniec lekcji - No extra!
To coś gadało całą lekcję o jakiś kosmosach a ja i tak nic nie rozumiałam. DZWONEK! Wreszcie. Wstałam z miejsca i podeszłam do biurka.
-Mogę odzyskać telefon? - zapytałam
- Proszę i następnym razem przemyśl swoje zachowanie - powiedziała. Wzięłam telefon i wyszłam. Lunch. Weszłam na stołówkę i skierowałam się do kolejki. Zaczęłam szukać wzrokiem Louisa. Zobaczyłam za drzwiami unoszący się dym papierosowy. Skierowałam się tam.
- Hej - powiedziałam do Lou, który stał ze swoim "gangiem"
- Cześć - powiedział - idziemy ?
Wszyscy się zgodzili i poszliśmy. Zauważyłam, że jest z nimi dziewczyna z włosami które były na górze blond a końcówki były różowe.

- Hej jestem Perrie -  powiedziała
- Sam - odparłam
- Więc jesteś dziewczyną Louisa ? - zapytała
- Nie, jesteśmy przyjaciółmi - powiedziałam - a ty chodzisz z ...
- Zaynem - dokończyła - jak się ich pozna to nie są tacy źli. Też tak myślałam o nich.
- Znam Louisa od dzieciństwa. - Zaczęłam - to takie dziwne jak się zmienił
- Tak ale wiesz Życie ludzi zmienia - powiedziała z uśmiechem.
Zjedliśmy lunch śmiejąc się i żartując.
- Ej ale nie w miejscu publicznym - powiedział Niall do Zayna i Perrie, którzy się całowali
- Rzygam tęczą - powiedział Harry
- Ogarnijcie sie - powiedział Zayn gdy odkleił się od Perrie. Widziałam jak wszyscy się na mnie patrzą ze strachem w oczach. Nie dziwię się im w końcu jestem w jednym stoliku z najgroźniejszymi osobami w szkole. Mimo, że byli najgroźniejsi to czułam się z nimi bezpieczna.

~*~
Musicie przyznać, że jak na mnie rozdział długi ^^ Nn za niedługo ;) Czekam na komentarze ^^

wtorek, 4 lutego 2014

Chapter Fourteen

Patrzyłem jak Sam podciąga koszulkę bo było jej ciepło. Gdy zobaczyła jak patrzę jej twarz zmieniła kolor na czerwony. Przy okazji wzięła mi piłkę i pobiegła do bramki. Gdy byłem tuż przy niej zaczęła podbijać piłkę żebym jej nie wziął. Zawsze była w tym dobra. Po chwili była cała brudna od błota.                                                            -Zbrudziłaś rączki - powiedziałem przesłodzonym głosem -Nie jestem tobą Tomlinson mogę się pobrudzić - powiedziała. Nagle skończyła podbijanie i strzeliła piękną bramkę - wygląda na to, że przegrałeś                            Uśmiechnęła się z wyższością .                                       -Dawałem ci fory - powiedziałem - mogłem w każdej chwili cię pokonać albo chociaż przytrzymać na odległość -Tommo nigdy nie byłeś ode mnie silniejszy - powiedziała - czasami mnie przygwoździłeś ale przy szczęściu bo zazwyczaj tłukliśmy się w nie skończoność. Mamy tyle samo siły - dodała. W tej samej chwili gdy skończyła ruszyłem w jej stronę. Miałem zamiar przygwoździć ją do ziemi. Przez chwilę udawałem, że nie mam siły a potem szybkim ruchem chwyciłem jej nadgarstki. Powaliłem ją na ziemi i siadłem na niej okrakiem. 
- Hej jak tam u ciebie ? - zapytałem z wyższością
- Spoko. Widzę, że przestałeś być babą i przypakowałeś - dodała z uśmiechem. Zaśmiałem się. - Co nie zmienia faktu, że w nogę grasz jak baba
Gdy poluzowałem uścisk przeturlała się i teraz ona trzymała ręce nad moją głową i siedziała na mnie.
- Tak jest znacznie lepiej - powiedziałem
- Ale co? - zapytała nie rozumiejąc
- Lepiej gdy to ty jesteś na górze - dodałem i zobaczyłem jak jej policzki stają się czerwone - wyglądasz jak mała dziewczynka gdy się rumienisz
Wstała ze mnie, a ja zaraz za nią. Ona była ode mnie niższa o głowę o.O
- Ile ty masz wzrostu ? - zapytałem
- Też się czepiasz ? - zapytała - 155 cm
- 155? WOW! Nieźle jak na twój wiek - dodałem
- Jejku jestem niska okey ? - zapytała
-Spokojnie.- Powiedziałem a po chwili namysłu dodałem - Przecież małe jest piękne.
Znów rumieńce.
-Ja... muszę iść - powiedziała i ruszyła. 
Czy ona nie widziała, że się staram? Że chce się dla niej zmienić? Ona jest piękna, miła i zabawna. A co najważniejsze nie jest jak każda , nie nosi tony makijażu. A bez niego jest piękna. Chyba ją kocham? Ale ona mnie nienawidzi. Mam nadzieję, że zmieni zdanie. Nie chce z nią być na jedną noc jak z każdą inną. Chce ją mieć dla siebie. Chce żeby była moja.

 ~*~
Hej! I jak rozdział ? Nie jest najlepszy ale jest krótki ale jest. Skoro krótki to nn za 2-3 dni ;) Czekam na komentarze i zapraszam do zakładki "Pytania do bohaterów".
Jak podoba się nowy wygląd bloga? 
MÓJ TT : https://twitter.com/sabcia00

piątek, 31 stycznia 2014

środa, 29 stycznia 2014

Chapter thirteen

"Życie ludzi zmienia" - zgadzałam się z tym cytatem w stu procentach. Nie mogłam tak siedzieć w domu. Ubrałam się w moje jedyne spodnie dresowe.  Nigdy w nich nie wychodziłam. W domu chodziłam w nich gdy nie miałam na nic sił. Ostatnio było coraz więcej takich dni. Były czarne ale miały białe sznureczki i Biały napis na boku "NEW YORK" Do tego ubrałam białe converse i szarą zwiewną bluzkę na ramiączkach. Kreska eyelinerem i trochę pudru. Byłam gotowa. Zwinęłam tylko słuchawki z szafki i mogłam wychodzić.Krzyknęłam coś do rodziców i wyszłam . Jak zwykle gdy byłam w takim nastroju poszłam do parku. Miałam nadzieje, ze nikogo nie będzie na mojej ławce. Minęło jakieś 15 min gdy byłam na miejscu. Z ulga stwierdziłam, ze nikogo tam nie ma. Usiadłam i zaczęłam obserwować dzieci grające w piłkę. Nożną. Ale fajnie. Tez bym pograła. Ale nie mogę rywalizować z 10 latkami. Czy mogę? W sumie.... Wstałam i ruszyłam w ich kierunku.
-Hej - powiedziałam miło - mam do was pytanko. Mogę z wami zagrać ??
Popatrzyli na mnie jak na świruskę.
-Dziewczyny nie po? - zapytałam
- NO bo..... to dziewczyny - powiedział ten sam chłopczyk. Mały szatyn z mocno niebieskimi oczami.
- NO to zrobimy tak. JA przeciwko wam. - powiedziałam ale po krótkim namyśle dodałam - ale biorę jednego na bramkę. Ty ! - wskazałam blondyna z piwnymi oczami   - jesteś moim bramkarzem
Chłopak wzruszył ramionami i przeszedł na moją stronę
- Wy zaczynacie - dodałam
Rozpoczął się mecz. Mieli jedną przewagę. Byli niżsi i młodsi. jaka to przewaga ? Gy oni mnie kopną nic mi nie będzie. A jak ja ich kopne to w najlepszym wypadku będą mieli siniaka. Ale nie powiem fajnie się z nimi grało. Nie mogłam wygrać ani przegrać. Doprowadziłam do remisu.
- I jak ? - zapytałam - dziewczyny nie umieją grac ?
- Wygląda na to ze  niektóre potrafią - powiedział szatyn.
- Jak masz na imię ? - zapytałam
- Oliver - powiedział
- Sam - powiedziałam - NO cóż to był świetny mecz. A teraz muszę iść. Mam nadzieje ze jeszcze się spotkamy
- JA tez - powiedział chłopczyk
- Do zobaczenia - powiedziałam a on odpowiedział tym samym. To mnie podniosło na duchu. Ci mali chłopcy byli mili i słodcy. Uwielbiam ich. Mam nadzieje, zew jeszcze kiedyś ich spotkam. Weszłam na dróżkę w parku i mijając moja ławkę ktoś pociągnął mnie za nadgarstek. Nie zauważyłam, że ktoś na niej siedział. Ten KTOŚ posadził mnie obok siebie. Nie zdążyłam zobaczyć kto to. Chciałam krzyknąć ale ON zatkał mi usta.
- Co ci jest ? - zapytał. Od razu zrozumiałam kto to - Całkiem nieźle grasz z 10 latkami. A jak poradzisz sobie ze mną ?
- Louis dobrze wiesz, ze ze mną przegrasz. Zawsze przegrywałeś - powiedziałam odsuwając się lekko od niego. Nadal się go trochę  bałam. A poza tym nie lubiłam jego bliskiej obecności.
- To było dawno i nie prawda - powiedział.
Prychnęłam - Jasne wmawiaj sobie
- Chcesz się przekonać ? - zapytał
- Z chęcią zobaczę jak przegrywasz - powiedziałam i poszliśmy grać

~*~
Hej! Jeżeli ktoś nada czyta t badziewie czekam na komentarze :)  

wtorek, 28 stycznia 2014

UWAGA! UWAGA!
ZGŁASZAM SWOJEGO BLOGA W KONKURSIE<3  ''BLOG ROKU". WIEM, ŻE NIC NIE WYGRAM ALE CÓŻ TRZEBA PRÓBOWAĆ.
 http://blogroku.pl/2013/kategorie/together-forever-,8fs,blog.html
ZAGŁOSUJCIE :) 

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Chapter twelve

Kolejny dzień. Kolejny sztuczny uśmiech. Kolejne przedstawienie. Moi rodzice po prostu mogli wybrać inny dzień żeby zostać w domu. Dziś rano nie mogłam wytrzymać. Wzięłam szkolny cyrkiel. Zrobiłam kilka kresek na nadgarstku. Nie były szczególnie głębokie. Nawet nie poleciała krew. W sumie to dobrze. Gdybym poszła na dół i wzięła bandaż to rodzice by chcieli wiedzieć o co chodzi. Leżałam w swoim łóżku. Pewnie gdybym miała więcej odwagi skoczyłabym z okna. Czuje się jakby ktoś mnie przeżuł i wypluł. Tak właśnie czuje się ktoś kto traci przyjaciela. I to drugi raz. Postanowiłam się ogarnąć żeby nie było pytań czy coś się stało. Weszłam do łazienki i zerknęłam do lustra. Wyglądałam jeszcze gorzej niż sądziłam. Miałam czerwone i spuchnięte oczy. Do tego spłynął tusz do rzęs. Włosy miałam poszarpana i miałam pełno kołtunów. Moja bluzka była wypuczona . Przemyłam twarz zimną wodą i zaczęłam walkę z włosami. Po wielu zmaganiach wygrałam. Nadal nie było ślicznie no ale lepiej. Postanowiłam jeszcze na delikatny makijaż. Eyeliner, tusz do rzęs i błyszczyk. Nałożyłam bluzkę z długim rękawem aby rodzice nie widzieli ran. Zresztą śmiem wątpić, że w ogóle wyjdę z pokoju a co dopiero z domu. Weszłam do pokoju. On tam był siedział na łóżku i oglądał nasze zdjęcia.
- Co tu robisz ? - zapytałam chłodno
- Chciałem przeprosić i coś ci dać - powiedział. Wyciągnął z zza pleców bukiet czerwonych róż. Były piękne. Przyjrzałam się dokładnie i zobaczyłam w samym środku dwie róże inne od innych. Jedna była niebieska a druga biała. Między nimi było zdjęcie. Nasze zdjęcie. Mieliśmy max 4 latka.
- Louis ....Ja nie wiem co powiedzieć.....- zaczełam
- To nic nie mów - powiedział i podszedł do mnie. Nasze twarze dzieliły centymetry.....
- Sam! Obiad! - zawołała mama w sumie to dobrze.
- Może zjesz z nami? - zapytałam.
- A to nie będzie dziwne jak wyjdę z twojego pokoju ? - powiedział. Racja.
- Weszłaś przez okno. Więc wyjdź przez nie i wejdź drzwiami frontowymi - powiedziałam.
- Okey - powiedział i wyszedł.
Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Po chwili usłyszałam *DING* *DONG *
-Ja otworze - powiedziała mama i ruszyła do drzwi.
-Dzień dobry - powiedział Louis
- Witam. A kim pan jest ? - zapytała mama nie poznając Louisa. Z resztą nie dziwię się jej.
- Nie poznajesz mnie ciociu ? To ja Louis - powiedział
- Louis - powiedziała moja matka i go przytuliła - co ty tu robisz ? Powiedź jak tam u ciebie ? - moja mama zadawała jedno pytanie za drugim.
- Po rozwodzie rodziców matka dostała tu ofertę pracy i mieszkanie. Dobrze nam się miewa - powiedział Louis. Nadal nie ufałam mu w stu procentach i nadal się go trochę bałam. Może i go już tak bardzo nie nienawidzę. Ale nadal jesteśmy od siebie daleko. Zachowywałam pozory ucieszonej. Rodzice i Louis ciągle rozmawiali. Atmosfera była dobra. Znaczy według rodziców....
Po obiedzie mama powiedziała, żebyśmy się przeszli. Zgodziłam się choć nie chętnie. Padał deszcz wziełam parasol i wyszliśmy.
- Dlaczego płakałaś ? - zapytał Louis gdy już wyszliśmy - i dlaczego się samo okaleczasz ? 
Patrzałam na niego zdziwiona. Pewnie widział wszystko.
- Płakałam przez ciebie. Także dla tego się samookaleczam - powiedziałam z wyrzutem. Moje oczy się zaszkliły. Ale nie nie pozwolę by Lou je zobaczył.
- Aha.... - powiedział zmieszany - może ja pójdę. 
Odszedł.stałam tam przez kilka chwil. Ruszyłam w stronę domu pozwalając łzą spływać po policzkach.

~*~
Przepraszam , przepraszam i przepraszam! Wiem rozdziału dawno nie było.Ale teraz mam ferie i rozdziały będą częściej. Mam nadzieję, że się podoba i czekam na komentarze ;)
 Jeszcze raz zapraszam do zakładki "Pytania do bohaterów ;) "

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Chapter eleven

Dziś weekend. Szczerze ? Nie widziałam Louisa od środy. Dlaczego? Nie było go w szkole. A i tak nie znam jego adresu. W sumie nawet nie jestem pewna czy poszłabym do niego gdybym wiedziała gdzie mieszka. Czy mu wybaczyłam ? Raczej tak. Ale nadal nie jestem wszystkiego pewna. Nie miałam zamiaru ruszać się z domu więc postanowiłam zostać w piżamie. Była 11:00. Zawsze śpię długo w weekendy. Zwlekłam się z łóżka co było nie lada wyzwaniem i poszłam na dół. Rodziców nie ma. Są w pracy. Z resztą jak zwykle. Zrobiłam sobie herbatę i poszłam do salonu. Zrezygnowałam ze śniadania. Poszłam na górę po poduszki i kołdrę. Usadowiłam się w salonie. Wzięłam herbatę i usiadłam na łóżku w pozycji pół leżącej. Włączyłam telewizję. Znów kanał informacyjny. Kobieta w telewizji zaczęła mówić.

  " W Londynie pod jednym z klubów doszło do bójki. Znaleziono rannego mężczyznę. Powiedział, że on i jeden chłopak się pobili. A chłopak uciekł. Nie doszło do poważnych ran czy uszkodzeń. Oto jego autoportret " 

W telewizji pojawił się autoportret. Chwila.... czy to Louis ?!  Tak. To na pewno on. Teraz żyje przekonaniem, że nie muszę mu wybaczać. W tej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Podeszłam i zerknęłam w wizjer. To był on.
-Czego chcesz? - zapytałam lekko zdenerwowana.
- Widziałaś. Prawda? - zapytał z smutkiem w głosie.
- Tak - powiedziałam.
-Daj mi wytłumaczyć. Proszę - ostatnie słowo dodał ciszej.
- Dlaczego ? -  zapytałam. Dobrze wiedział o co mi chodzi.
-Przepraszam. Ja ..... ja nie wiem, byłem pijany - odpowiedział.
- To cię nie usprawiedliwia - odparłam.
- Mogę wejść - zapytał. Czy się bałam ? Tak. Ale teraz mam wszystko gdzieś. Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam go. Od kilku dni go nie widziałam a teraz jest. Chciał mnie przytulić. Machinalnie cofnęłam się o krok. Louis jakby na chwilę posmutniał, ale szybko przybrał normalny wyraz twarzy.
- Przepraszam.- powtórzył.
- Dlaczego przepraszasz mnie ? - zapytał am. Widziałam niezrozumienie na jego twarzy. Powinieneś przeprosić tego człowieka.
Zrozumiał. Może wreszcie przejrzy na oczy?
- Ja... - urwał Louis.
- Co ty? Co ? Hmm? - zapytałam
- Wiesz jaką ja mam kartotekę ? Po tylu wykroczeniach mogą mnie wysadzić na 1-3 lat - powiedział.
- Zmieniłeś się - powiedziałam.
- Życie ludzi zmienia- powiedział i odszedł zrezygnowany. Szczerze? Chciałam za nim po biec. Dlaczego tego nie zrobiłam? Nie wiem. Coś mi nie pozwalało. Nie wiem co. Ale żałuje, że wtedy tego posłuchałam.

~*~
Hej! A więc przybywam z rozdziałem! Mam nadzieję, że się podoba ;) Krótki i pisany na tablecie ale jest ;DO Mam nadzieję, że się podoba.

środa, 8 stycznia 2014

The Versetil Blogger Awards

Zasady nominacji:

- Musisz podziękować blogowi, który Cię nominował
- Następnie poinformować czytelników bloga. informuję was kochani czytelnicy, że dostałam
 nominację do The Versetile Blogger Awards
- Później ujawnić o sobie 7 faktów o sobie.
- Potem wypisać 11 blogów, które czytasz i twoim zdaniem zasługują na nominacje i poinformować ich o tym.

Jak widać zostałam nominowana do "The Versetil Blogger Awards". Nie wiem co mam powiedzieć bo jestem mile zaskoczona :)
Dziękuję autorce bloga: http://jednokierunkowi111.blogspot.com/2014/01/nominacjathe-versetil-blogger-awards.html za nominację :)

7 faktów o mnie:
1. Mam w tym roku 14 lat ;)
2. Wierze w przyjaźń damsko-męską
3. Kocham całą serię książek " Zwiadowcy "
4. Nigdy nie byłam na wakacjach za granicą
5. Jestem zwariowana.
6. Mój ulub. sport ti piłka nożna ♥
7. Nie cierpię Chemii i matmy :D

Blogi, które nominuję :
1. http://zycie-nie-zawsze-jest-jak-z-bajki.blogspot.com
2. http://carrot-world-with-king-of-carrots.blogspot.com
3. http://lightordarknessangel.blogspot.com
4. http://nazawszenietrwawiecznie.blogspot.com
5. http://ludzizmienia.blogspot.com/2013/09/rozdzia-24-3.html?showComment=1378667389336#c6171370375289919170
6. http://hunger-fanfiction.blogspot.com
7. http://i-and-my-amazing-brother.blogspot.com
8. http://27tattoos-fanfiction.blogspot.com/2013/06/bohaterowie.html
9. http://life-with-1d.blogspot.com

Sorki że 9 ale nwm jakie by dać ;)

piątek, 3 stycznia 2014

Chapter ten

Obudziłam się w środku nocy. A raczej wczesnym rankiem. Spojrzałam na zegarek. 5:00 . Wiedziałam, że już nie zasnę. Wstałam i po cichu zeszłam na dół. Zaparzyłam sobie herbatę, nie byłam głodna więc nic nie zamierzałam jeść. Zalałam woreczek wrzątkiem i poszłam na górę. Nie chce mi się zupełnie iść do szkoły. Gdy tylko pomyśle o Louisie i jego bandzie robi mi się niedobrze. Morze po symuluje?  Nie to się nie uda. Będzie tylko masa pytań czemu nie chce iść do szkoły. I co miałabym jej odpowiedzieć? Mamo pamiętasz Louisa? No on ze swoimi kumplami zmienia moje życie w piekło. No ale nie przejmuj się zresztą tak jak zwykle.... Postanowiłam wziąć prysznic i zmyć z siebie wspomnienia wczorajszego dnia. Po prysznicu wyszłam i wyciągnęłam z szafki ubrania. Wzięłam jeansy. Do tego białą czapkę, trampki i plecaczek. Ubrałam jeszcze bluzkę. Jako dodatek zegarek, bransoletkę i kolczyki. Miałam dużo czasu więc pomalowałam także paznokcie. Gdy już się ubrałam była 6 :45. Zdecydowanie za wcześnie na wyjście z domu. Sprawdziłam jeszcze raz czy nie mam zadania i się spakowałam. Weszłam na Facebooka. Nie było żadnych powiadomień. Postanowiłam otworzyć balkon bo było trochę ciepło. Już miałam odejść od balkonu gdy zobaczyłam karteczkę. Wzięłam ją i zaczęłam czytać nie wierząc własnym oczom .

"Następnym razem uważaj trochę w szatni + ładne ciało :) "

Na dole były podpisy chłopaków. Odwróciłam kartkę i zobaczyłam swoje zdjęcie. Zdjęcie gdy przebierałam się w szatni. Weszłam znów na fb i sprawdziłam konta chłopaków.  Na szczęście żaden z nich nie dodał zdjęcia. Oby nie pokazali go nikomu innemu. Była 7:20 Postanowiłam już wyjść do szkoły. 
- Wychodzę - powiedziałam tylko chociaż i tak nikt na to nie zwrócił najmniejszej uwagi. Włączyłam muzykę i ruszyłam. Szłam powoli bo miałam dużo czasu. Cały czas myślałam o tym co będzie w szkole. Byłam gotowa na wszystko. Po niecałych 30 minutach byłam pod budynkiem szkoły. Ruszyłam w kierunku sali geograficznej. Siedziałam tutaj 2 ławki dalej od chłopaków. Powinien być spokój. Z nudów wzięłam szkolną gazetkę. Gdy ją podnosiłam wyleciała z niej jakaś karteczka. A na tej karteczce było moje zdjęcie. To samo które dali mi chłopcy rano na balkonie. Z przerażeniem spojrzałam po uczniach. Na szczęście nikt nie czyta szkolnej gazetki. Tylko niektórzy. Oby mało kto widział to zdjęcie. Zauważyłam chłopaków idącym w moim kierunku. Nie zastanawiając się długo ruszyłam w ich kierunku. 
- Czy wy jesteście nie normalni? - zapytałam a oni przystanęli przede mną 
- O co ci chodzi? - zapytał Louis podchodząc do mnie
- Nie zbliżaj się! I dobrze wiesz, że chodzi mi o to zdjęcie! - powiedziałam
- Sam ja ci mówiłem - powiedział
- Ja tobie też - powiedziałam - kiedyś byliśmy tak blisko a teraz? Co się z tobą stało? 
- Ty myślisz, że tobie było ciężko? Nie. Ja też przeżywałem to, że cie nie ma - powiedział - pogadajmy gdzieś gdzie nikt nie usłyszy 
- Okey chodź - powiedziałam i wyszliśmy przed szkołę.
- Posłuchaj. Mój ojciec zaczął wracać pijany do domu. Bił matkę. Pewnego wieczoru uderzył też mnie. Moja mama mogła wytrzymać te katusze. Ale gdy zobaczyła, jak ojciec mnie uderza miara się przebrała. Gdy ojciec wyszedł znów pić, matka nas spakowała. Wzięła wszystkie pieniądze i wylecieliśmy do Londynu. Nie miałem wyjścia. Nie chciałem ale się bałem. Rozumiem jeżeli nadal nie chcesz mnie znać - powiedział. Szczęka mi opadła. Nie spodziewałam się takiego wyznania.
 - Louis ja.... ja przepraszam - powiedziałam w końcu - ja nie miałam pojęcia
- Nic się nie stało - powiedział - a teraz muszę iść zaraz mamy lekcje
Gdy to powiedział poszedł do sali. Nie wierze. Po prostu jak jego ojciec mógł? Oczywiście szukał ich. Zaraz gdy się zorientował wyjechał.  Znaczy najprawdopodobniej . Ja także ruszyłam w kierunku szkoły. Słowa Louis cały czas miałam w głowie nawet gdy byłam już w domu i zapadałam w sen.

~*~
Hej! No więc mam nadzieję, że was zaskoczyłam tym rozdziałem :D Zapraszam was do zakładki : Pytania do bohaterów. Czekam na szczere opinie w komentarzach :)
                                                                      

Obserwatorzy