środa, 19 marca 2014

Chapter eighteen

Nie bierzcie mnie za snobkę ale wjechaliśmy na tę "biedniejszą" stronę Londynu. Wjechaliśmy pod jeden z domów. Wyszłam próbując się otrząsnąć i opanować trzęsące się ręce. Louis wyszedł i otworzył drzwi mieszka;nia.
- Proszę - powiedział a ja weszłam. O razu poczułam swąd narkotyków, alkoholu i tytoniu. A do tego wszędzie był syf. Mały salon połączony z kuchnią obok drzwi wejściowych były drzwi. Pewnie do łazienki. Usiadłam na "czystym" fotelu. Louis usiadł na kanapie. 
- Muszę jechać coś załatwić. Ty możesz robić co chcesz. Ale radze ci nie wychodź... Tutaj nie jest bezpiecznie - powiedział. Potaknęłam nie ufając głosowi. Chłopak skierował się do wyjścia i usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. A więc nie wyjdę. Telewizor był ale nie miałam ochoty na oglądanie. Z nudów zaczęłam sprzątać. Znalazłam środki czystości i zaczęłam. Najpierw pozbierałam wszystkie brudne ciuchy od niego i włożyłam do automatu. Potem wszystkie puszki po piwie i alkoholu wyrzuciłam do kosza. Umyłam okna i podłogę a nawet powycierałam kurze. To wszystko zajęło mi 2 godziny. Wzięłam czajnik i zrobiłam sobie herbatkę. Skierowałam się na górę i znalazłam pokój Lou. Miał czarno-granatowe ściany. Było kilka mebli, biurko i laptop. Do tego łóżko. Usiadłam na łóżku i piłam herbatkę. Wzięłam laptopa i sprawdziłam Twittera, Facebooka, YouTube i inne. Nawet się nie zorientowałam gdy spałam....

~Oczami Louisa~

- Masz? - zapytałem Tomasa
- Zawsze mam na czas - powiedział i wyciągnął paczuszkę. Zrobiliśmy szybką wymianę i poszliśmy w różne kierunki. Włożyłem paczuszkę z białym proszkiem do kieszeni i ruszyłem w kierunku domu Harrego. Miałem zamiar mu to podrzucić bo byłem mu winny przysługę. Wyszedłem z parku gdzie spotkałem się z Tomasem i wsiadłem do auta. Droga zajęła mi 15 minut.   
- Harreh! - zawołałem z auta i zatrąbiłem
- Louieh! - zawołał i się zaśmialiśmy - załatwione?
Wyciągnąłem paczuszkę z kokainą i pomachałem mu przed oczami.
- Jasne - powiedziałam. Uśmiechnął się i zabrał mi paczuszkę - Ja spadam
- To twojej laski? - zapytał
- Może - powiedziałem i się zaśmialiśmy - narka stary
- Narka - powiedział i ruszyłem. Do mojego domu miałem 10 minut. Ale jechałem jeszcze do sklepu bo zapasy żywności mi się kończyły. Po szybkich zakupach skierowałem się do auta. Odjechałem z piskiem opon i w 10 minut byłem w domu. Nie było mnie dwie godziny, mam nadzieję, że nic się nie stało...  
Wyszedłem z auta i skierowałem się szybkim krokiem do domu. Wszedłem i już na progu dostrzegłem. Czystość? Ona posprzątała ten syf? WOW! Nieźle... Ale gdzie jest ona? Wszedłem do kuchni ale jej tam nie było. Zapukałem w drzwi łazienki. Nic. Wszedłem nadal nikogo. Skierowałem się szybko na górę i wszedłem do pokoju. Zauważyłem Sam śpiącą na moim łóżku z laptopem na kolanach. Ściągnąłem go z jej kolan i przykryłem kołdrą. Wyglądała tak niewinnie gdy spała....


~*~
Przepraszam! Przepraszam, że nie było rozdziału przez dłuższy czas ale nie czułam się najlepiej ostatnio... A więc przepraszam za długość i jakość tego rozdziału :/ Postaram się aby następne były lepsze. A jak ten się podoba? Czekam na komentarze ;)

5 komentarzy:

  1. suuper z niecierpliwością czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty jak każdy *.* Kocham to <3 Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetny ale dodawaj szybciej, bo strasznie długo czekam zawsze, a jak dzisiaj zobaczyłan na google + że jest następny to po prostu piszczałam. Zyczę weny do następnego i licze na szybki. Zapraszam do mnie i odpisz mi na hangout na google +

    OdpowiedzUsuń
  4. Super szkoda ze taki krótki ale warto bylo czekac Pozdrawaiam i zycze weny - Zuzia @Zuzupec

    OdpowiedzUsuń
  5. Super jak zawsze :) Czekam na następny i mam nadzieje że będzie szybciutko
    ***Paula***

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy