piątek, 31 stycznia 2014
środa, 29 stycznia 2014
Chapter thirteen
"Życie ludzi zmienia" - zgadzałam się z tym cytatem w stu procentach. Nie mogłam tak siedzieć w domu. Ubrałam się w moje jedyne spodnie dresowe. Nigdy w nich nie wychodziłam. W domu chodziłam w nich gdy nie miałam na nic sił. Ostatnio było coraz więcej takich dni. Były czarne ale miały białe sznureczki i Biały napis na boku "NEW YORK" Do tego ubrałam białe converse i szarą zwiewną bluzkę na ramiączkach. Kreska eyelinerem i trochę pudru. Byłam gotowa. Zwinęłam tylko słuchawki z szafki i mogłam wychodzić.Krzyknęłam coś do rodziców i wyszłam . Jak zwykle gdy byłam w takim nastroju poszłam do parku. Miałam nadzieje, ze nikogo nie będzie na mojej ławce. Minęło jakieś 15 min gdy byłam na miejscu. Z ulga stwierdziłam, ze nikogo tam nie ma. Usiadłam i zaczęłam obserwować dzieci grające w piłkę. Nożną. Ale fajnie. Tez bym pograła. Ale nie mogę rywalizować z 10 latkami. Czy mogę? W sumie.... Wstałam i ruszyłam w ich kierunku.
-Hej - powiedziałam miło - mam do was pytanko. Mogę z wami zagrać ??
Popatrzyli na mnie jak na świruskę.
-Dziewczyny nie po? - zapytałam
- NO bo..... to dziewczyny - powiedział ten sam chłopczyk. Mały szatyn z mocno niebieskimi oczami.
- NO to zrobimy tak. JA przeciwko wam. - powiedziałam ale po krótkim namyśle dodałam - ale biorę jednego na bramkę. Ty ! - wskazałam blondyna z piwnymi oczami - jesteś moim bramkarzem
Chłopak wzruszył ramionami i przeszedł na moją stronę
- Wy zaczynacie - dodałam
Rozpoczął się mecz. Mieli jedną przewagę. Byli niżsi i młodsi. jaka to przewaga ? Gy oni mnie kopną nic mi nie będzie. A jak ja ich kopne to w najlepszym wypadku będą mieli siniaka. Ale nie powiem fajnie się z nimi grało. Nie mogłam wygrać ani przegrać. Doprowadziłam do remisu.
- I jak ? - zapytałam - dziewczyny nie umieją grac ?
- Wygląda na to ze niektóre potrafią - powiedział szatyn.
- Jak masz na imię ? - zapytałam
- Oliver - powiedział
- Sam - powiedziałam - NO cóż to był świetny mecz. A teraz muszę iść. Mam nadzieje ze jeszcze się spotkamy
- JA tez - powiedział chłopczyk
- Do zobaczenia - powiedziałam a on odpowiedział tym samym. To mnie podniosło na duchu. Ci mali chłopcy byli mili i słodcy. Uwielbiam ich. Mam nadzieje, zew jeszcze kiedyś ich spotkam. Weszłam na dróżkę w parku i mijając moja ławkę ktoś pociągnął mnie za nadgarstek. Nie zauważyłam, że ktoś na niej siedział. Ten KTOŚ posadził mnie obok siebie. Nie zdążyłam zobaczyć kto to. Chciałam krzyknąć ale ON zatkał mi usta.
- Co ci jest ? - zapytał. Od razu zrozumiałam kto to - Całkiem nieźle grasz z 10 latkami. A jak poradzisz sobie ze mną ?
- Louis dobrze wiesz, ze ze mną przegrasz. Zawsze przegrywałeś - powiedziałam odsuwając się lekko od niego. Nadal się go trochę bałam. A poza tym nie lubiłam jego bliskiej obecności.
- To było dawno i nie prawda - powiedział.
Prychnęłam - Jasne wmawiaj sobie
- Chcesz się przekonać ? - zapytał
- Z chęcią zobaczę jak przegrywasz - powiedziałam i poszliśmy grać
-Hej - powiedziałam miło - mam do was pytanko. Mogę z wami zagrać ??
Popatrzyli na mnie jak na świruskę.
-Dziewczyny nie po? - zapytałam
- NO bo..... to dziewczyny - powiedział ten sam chłopczyk. Mały szatyn z mocno niebieskimi oczami.
- NO to zrobimy tak. JA przeciwko wam. - powiedziałam ale po krótkim namyśle dodałam - ale biorę jednego na bramkę. Ty ! - wskazałam blondyna z piwnymi oczami - jesteś moim bramkarzem
Chłopak wzruszył ramionami i przeszedł na moją stronę
- Wy zaczynacie - dodałam
Rozpoczął się mecz. Mieli jedną przewagę. Byli niżsi i młodsi. jaka to przewaga ? Gy oni mnie kopną nic mi nie będzie. A jak ja ich kopne to w najlepszym wypadku będą mieli siniaka. Ale nie powiem fajnie się z nimi grało. Nie mogłam wygrać ani przegrać. Doprowadziłam do remisu.
- I jak ? - zapytałam - dziewczyny nie umieją grac ?
- Wygląda na to ze niektóre potrafią - powiedział szatyn.
- Jak masz na imię ? - zapytałam
- Oliver - powiedział
- Sam - powiedziałam - NO cóż to był świetny mecz. A teraz muszę iść. Mam nadzieje ze jeszcze się spotkamy
- JA tez - powiedział chłopczyk
- Do zobaczenia - powiedziałam a on odpowiedział tym samym. To mnie podniosło na duchu. Ci mali chłopcy byli mili i słodcy. Uwielbiam ich. Mam nadzieje, zew jeszcze kiedyś ich spotkam. Weszłam na dróżkę w parku i mijając moja ławkę ktoś pociągnął mnie za nadgarstek. Nie zauważyłam, że ktoś na niej siedział. Ten KTOŚ posadził mnie obok siebie. Nie zdążyłam zobaczyć kto to. Chciałam krzyknąć ale ON zatkał mi usta.
- Co ci jest ? - zapytał. Od razu zrozumiałam kto to - Całkiem nieźle grasz z 10 latkami. A jak poradzisz sobie ze mną ?
- Louis dobrze wiesz, ze ze mną przegrasz. Zawsze przegrywałeś - powiedziałam odsuwając się lekko od niego. Nadal się go trochę bałam. A poza tym nie lubiłam jego bliskiej obecności.
- To było dawno i nie prawda - powiedział.
Prychnęłam - Jasne wmawiaj sobie
- Chcesz się przekonać ? - zapytał
- Z chęcią zobaczę jak przegrywasz - powiedziałam i poszliśmy grać
~*~
Hej! Jeżeli ktoś nada czyta t badziewie czekam na komentarze :)
wtorek, 28 stycznia 2014
UWAGA! UWAGA!
ZGŁASZAM SWOJEGO BLOGA W KONKURSIE<3 ''BLOG ROKU". WIEM, ŻE NIC NIE WYGRAM ALE CÓŻ TRZEBA PRÓBOWAĆ.
http://blogroku.pl/2013/ kategorie/together-forever-, 8fs,blog.html
ZAGŁOSUJCIE :)
ZGŁASZAM SWOJEGO BLOGA W KONKURSIE<3 ''BLOG ROKU". WIEM, ŻE NIC NIE WYGRAM ALE CÓŻ TRZEBA PRÓBOWAĆ.
http://blogroku.pl/2013/
ZAGŁOSUJCIE :)
poniedziałek, 20 stycznia 2014
Chapter twelve
Kolejny dzień. Kolejny sztuczny uśmiech. Kolejne przedstawienie. Moi rodzice po prostu mogli wybrać inny dzień żeby zostać w domu. Dziś rano nie mogłam wytrzymać. Wzięłam szkolny cyrkiel. Zrobiłam kilka kresek na nadgarstku. Nie były szczególnie głębokie. Nawet nie poleciała krew. W sumie to dobrze. Gdybym poszła na dół i wzięła bandaż to rodzice by chcieli wiedzieć o co chodzi. Leżałam w swoim łóżku. Pewnie gdybym miała więcej odwagi skoczyłabym z okna. Czuje się jakby ktoś mnie przeżuł i wypluł. Tak właśnie czuje się ktoś kto traci przyjaciela. I to drugi raz. Postanowiłam się ogarnąć żeby nie było pytań czy coś się stało. Weszłam do łazienki i zerknęłam do lustra. Wyglądałam jeszcze gorzej niż sądziłam. Miałam czerwone i spuchnięte oczy. Do tego spłynął tusz do rzęs. Włosy miałam poszarpana i miałam pełno kołtunów. Moja bluzka była wypuczona . Przemyłam twarz zimną wodą i zaczęłam walkę z włosami. Po wielu zmaganiach wygrałam. Nadal nie było ślicznie no ale lepiej. Postanowiłam jeszcze na delikatny makijaż. Eyeliner, tusz do rzęs i błyszczyk. Nałożyłam bluzkę z długim rękawem aby rodzice nie widzieli ran. Zresztą śmiem wątpić, że w ogóle wyjdę z pokoju a co dopiero z domu. Weszłam do pokoju. On tam był siedział na łóżku i oglądał nasze zdjęcia.
- Co tu robisz ? - zapytałam chłodno
- Chciałem przeprosić i coś ci dać - powiedział. Wyciągnął z zza pleców bukiet czerwonych róż. Były piękne. Przyjrzałam się dokładnie i zobaczyłam w samym środku dwie róże inne od innych. Jedna była niebieska a druga biała. Między nimi było zdjęcie. Nasze zdjęcie. Mieliśmy max 4 latka.
- Louis ....Ja nie wiem co powiedzieć.....- zaczełam
- To nic nie mów - powiedział i podszedł do mnie. Nasze twarze dzieliły centymetry.....
- Sam! Obiad! - zawołała mama w sumie to dobrze.
- Może zjesz z nami? - zapytałam.
- A to nie będzie dziwne jak wyjdę z twojego pokoju ? - powiedział. Racja.
- Weszłaś przez okno. Więc wyjdź przez nie i wejdź drzwiami frontowymi - powiedziałam.
- Okey - powiedział i wyszedł.
Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Po chwili usłyszałam *DING* *DONG *
-Ja otworze - powiedziała mama i ruszyła do drzwi.
-Dzień dobry - powiedział Louis
- Witam. A kim pan jest ? - zapytała mama nie poznając Louisa. Z resztą nie dziwię się jej.
- Nie poznajesz mnie ciociu ? To ja Louis - powiedział
- Louis - powiedziała moja matka i go przytuliła - co ty tu robisz ? Powiedź jak tam u ciebie ? - moja mama zadawała jedno pytanie za drugim.
- Po rozwodzie rodziców matka dostała tu ofertę pracy i mieszkanie. Dobrze nam się miewa - powiedział Louis. Nadal nie ufałam mu w stu procentach i nadal się go trochę bałam. Może i go już tak bardzo nie nienawidzę. Ale nadal jesteśmy od siebie daleko. Zachowywałam pozory ucieszonej. Rodzice i Louis ciągle rozmawiali. Atmosfera była dobra. Znaczy według rodziców....
Po obiedzie mama powiedziała, żebyśmy się przeszli. Zgodziłam się choć nie chętnie. Padał deszcz wziełam parasol i wyszliśmy.
- Dlaczego płakałaś ? - zapytał Louis gdy już wyszliśmy - i dlaczego się samo okaleczasz ?
Patrzałam na niego zdziwiona. Pewnie widział wszystko.
- Płakałam przez ciebie. Także dla tego się samookaleczam - powiedziałam z wyrzutem. Moje oczy się zaszkliły. Ale nie nie pozwolę by Lou je zobaczył.
- Aha.... - powiedział zmieszany - może ja pójdę.
Odszedł.stałam tam przez kilka chwil. Ruszyłam w stronę domu pozwalając łzą spływać po policzkach.
- Co tu robisz ? - zapytałam chłodno
- Chciałem przeprosić i coś ci dać - powiedział. Wyciągnął z zza pleców bukiet czerwonych róż. Były piękne. Przyjrzałam się dokładnie i zobaczyłam w samym środku dwie róże inne od innych. Jedna była niebieska a druga biała. Między nimi było zdjęcie. Nasze zdjęcie. Mieliśmy max 4 latka.
- Louis ....Ja nie wiem co powiedzieć.....- zaczełam
- To nic nie mów - powiedział i podszedł do mnie. Nasze twarze dzieliły centymetry.....
- Sam! Obiad! - zawołała mama w sumie to dobrze.
- Może zjesz z nami? - zapytałam.
- A to nie będzie dziwne jak wyjdę z twojego pokoju ? - powiedział. Racja.
- Weszłaś przez okno. Więc wyjdź przez nie i wejdź drzwiami frontowymi - powiedziałam.
- Okey - powiedział i wyszedł.
Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Po chwili usłyszałam *DING* *DONG *
-Ja otworze - powiedziała mama i ruszyła do drzwi.
-Dzień dobry - powiedział Louis
- Witam. A kim pan jest ? - zapytała mama nie poznając Louisa. Z resztą nie dziwię się jej.
- Nie poznajesz mnie ciociu ? To ja Louis - powiedział
- Louis - powiedziała moja matka i go przytuliła - co ty tu robisz ? Powiedź jak tam u ciebie ? - moja mama zadawała jedno pytanie za drugim.
- Po rozwodzie rodziców matka dostała tu ofertę pracy i mieszkanie. Dobrze nam się miewa - powiedział Louis. Nadal nie ufałam mu w stu procentach i nadal się go trochę bałam. Może i go już tak bardzo nie nienawidzę. Ale nadal jesteśmy od siebie daleko. Zachowywałam pozory ucieszonej. Rodzice i Louis ciągle rozmawiali. Atmosfera była dobra. Znaczy według rodziców....
Po obiedzie mama powiedziała, żebyśmy się przeszli. Zgodziłam się choć nie chętnie. Padał deszcz wziełam parasol i wyszliśmy.
- Dlaczego płakałaś ? - zapytał Louis gdy już wyszliśmy - i dlaczego się samo okaleczasz ?

- Płakałam przez ciebie. Także dla tego się samookaleczam - powiedziałam z wyrzutem. Moje oczy się zaszkliły. Ale nie nie pozwolę by Lou je zobaczył.
- Aha.... - powiedział zmieszany - może ja pójdę.
Odszedł.stałam tam przez kilka chwil. Ruszyłam w stronę domu pozwalając łzą spływać po policzkach.
~*~
Przepraszam , przepraszam i przepraszam! Wiem rozdziału dawno nie było.Ale teraz mam ferie i rozdziały będą częściej. Mam nadzieję, że się podoba i czekam na komentarze ;)
Jeszcze raz zapraszam do zakładki "Pytania do bohaterów ;) "
poniedziałek, 13 stycznia 2014
Chapter eleven
Dziś weekend. Szczerze ? Nie widziałam Louisa od środy. Dlaczego? Nie było go w szkole. A i tak nie znam jego adresu. W sumie nawet nie jestem pewna czy poszłabym do niego gdybym wiedziała gdzie mieszka. Czy mu wybaczyłam ? Raczej tak. Ale nadal nie jestem wszystkiego pewna. Nie miałam zamiaru ruszać się z domu więc postanowiłam zostać w piżamie. Była 11:00. Zawsze śpię długo w weekendy. Zwlekłam się z łóżka co było nie lada wyzwaniem i poszłam na dół. Rodziców nie ma. Są w pracy. Z resztą jak zwykle. Zrobiłam sobie herbatę i poszłam do salonu. Zrezygnowałam ze śniadania. Poszłam na górę po poduszki i kołdrę. Usadowiłam się w salonie. Wzięłam herbatę i usiadłam na łóżku w pozycji pół leżącej. Włączyłam telewizję. Znów kanał informacyjny. Kobieta w telewizji zaczęła mówić.
" W Londynie pod jednym z klubów doszło do bójki. Znaleziono rannego mężczyznę. Powiedział, że on i jeden chłopak się pobili. A chłopak uciekł. Nie doszło do poważnych ran czy uszkodzeń. Oto jego autoportret "
W telewizji pojawił się autoportret. Chwila.... czy to Louis ?! Tak. To na pewno on. Teraz żyje przekonaniem, że nie muszę mu wybaczać. W tej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Podeszłam i zerknęłam w wizjer. To był on.
-Czego chcesz? - zapytałam lekko zdenerwowana.
- Widziałaś. Prawda? - zapytał z smutkiem w głosie.
- Tak - powiedziałam.
-Daj mi wytłumaczyć. Proszę - ostatnie słowo dodał ciszej.
- Dlaczego ? - zapytałam. Dobrze wiedział o co mi chodzi.
-Przepraszam. Ja ..... ja nie wiem, byłem pijany - odpowiedział.
- To cię nie usprawiedliwia - odparłam.
- Mogę wejść - zapytał. Czy się bałam ? Tak. Ale teraz mam wszystko gdzieś. Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam go. Od kilku dni go nie widziałam a teraz jest. Chciał mnie przytulić. Machinalnie cofnęłam się o krok. Louis jakby na chwilę posmutniał, ale szybko przybrał normalny wyraz twarzy.
- Przepraszam.- powtórzył.
- Dlaczego przepraszasz mnie ? - zapytał am. Widziałam niezrozumienie na jego twarzy. Powinieneś przeprosić tego człowieka.
Zrozumiał. Może wreszcie przejrzy na oczy?
- Ja... - urwał Louis.
- Co ty? Co ? Hmm? - zapytałam
- Wiesz jaką ja mam kartotekę ? Po tylu wykroczeniach mogą mnie wysadzić na 1-3 lat - powiedział.
- Zmieniłeś się - powiedziałam.
- Życie ludzi zmienia- powiedział i odszedł zrezygnowany. Szczerze? Chciałam za nim po biec. Dlaczego tego nie zrobiłam? Nie wiem. Coś mi nie pozwalało. Nie wiem co. Ale żałuje, że wtedy tego posłuchałam.
" W Londynie pod jednym z klubów doszło do bójki. Znaleziono rannego mężczyznę. Powiedział, że on i jeden chłopak się pobili. A chłopak uciekł. Nie doszło do poważnych ran czy uszkodzeń. Oto jego autoportret "
W telewizji pojawił się autoportret. Chwila.... czy to Louis ?! Tak. To na pewno on. Teraz żyje przekonaniem, że nie muszę mu wybaczać. W tej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Podeszłam i zerknęłam w wizjer. To był on.
-Czego chcesz? - zapytałam lekko zdenerwowana.

- Tak - powiedziałam.
-Daj mi wytłumaczyć. Proszę - ostatnie słowo dodał ciszej.
- Dlaczego ? - zapytałam. Dobrze wiedział o co mi chodzi.
-Przepraszam. Ja ..... ja nie wiem, byłem pijany - odpowiedział.
- To cię nie usprawiedliwia - odparłam.
- Mogę wejść - zapytał. Czy się bałam ? Tak. Ale teraz mam wszystko gdzieś. Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam go. Od kilku dni go nie widziałam a teraz jest. Chciał mnie przytulić. Machinalnie cofnęłam się o krok. Louis jakby na chwilę posmutniał, ale szybko przybrał normalny wyraz twarzy.
- Przepraszam.- powtórzył.
- Dlaczego przepraszasz mnie ? - zapytał am. Widziałam niezrozumienie na jego twarzy. Powinieneś przeprosić tego człowieka.
Zrozumiał. Może wreszcie przejrzy na oczy?
- Ja... - urwał Louis.
- Co ty? Co ? Hmm? - zapytałam
- Wiesz jaką ja mam kartotekę ? Po tylu wykroczeniach mogą mnie wysadzić na 1-3 lat - powiedział.
- Zmieniłeś się - powiedziałam.
- Życie ludzi zmienia- powiedział i odszedł zrezygnowany. Szczerze? Chciałam za nim po biec. Dlaczego tego nie zrobiłam? Nie wiem. Coś mi nie pozwalało. Nie wiem co. Ale żałuje, że wtedy tego posłuchałam.
~*~
Hej! A więc przybywam z rozdziałem! Mam nadzieję, że się podoba ;) Krótki i pisany na tablecie ale jest ;DO Mam nadzieję, że się podoba.
środa, 8 stycznia 2014
The Versetil Blogger Awards
Zasady nominacji:
- Musisz podziękować blogowi, który Cię nominował
- Następnie poinformować czytelników bloga. informuję was kochani czytelnicy, że dostałam
nominację do The Versetile Blogger Awards
- Później ujawnić o sobie 7 faktów o sobie.
- Potem wypisać 11 blogów, które czytasz i twoim zdaniem zasługują na nominacje i poinformować ich o tym.
Jak widać zostałam nominowana do "The Versetil Blogger Awards". Nie wiem co mam powiedzieć bo jestem mile zaskoczona :)
Dziękuję autorce bloga: http://jednokierunkowi111.blogspot.com/2014/01/nominacjathe-versetil-blogger-awards.html za nominację :)
7 faktów o mnie:
1. Mam w tym roku 14 lat ;)
2. Wierze w przyjaźń damsko-męską
3. Kocham całą serię książek " Zwiadowcy "
4. Nigdy nie byłam na wakacjach za granicą
5. Jestem zwariowana.
6. Mój ulub. sport ti piłka nożna ♥
7. Nie cierpię Chemii i matmy :D
5. Jestem zwariowana.
6. Mój ulub. sport ti piłka nożna ♥
7. Nie cierpię Chemii i matmy :D
Blogi, które nominuję :
1. http://zycie-nie-zawsze-jest-jak-z-bajki.blogspot.com
2. http://carrot-world-with-king-of-carrots.blogspot.com
3. http://lightordarknessangel.blogspot.com
4. http://nazawszenietrwawiecznie.blogspot.com
5. http://ludzizmienia.blogspot.com/2013/09/rozdzia-24-3.html?showComment=1378667389336#c6171370375289919170
6. http://hunger-fanfiction.blogspot.com
7. http://i-and-my-amazing-brother.blogspot.com
8. http://27tattoos-fanfiction.blogspot.com/2013/06/bohaterowie.html
9. http://life-with-1d.blogspot.com
Sorki że 9 ale nwm jakie by dać ;)
piątek, 3 stycznia 2014
Chapter ten

"Następnym razem uważaj trochę w szatni + ładne ciało :) "
Na dole były podpisy chłopaków. Odwróciłam kartkę i zobaczyłam swoje zdjęcie. Zdjęcie gdy przebierałam się w szatni. Weszłam znów na fb i sprawdziłam konta chłopaków. Na szczęście żaden z nich nie dodał zdjęcia. Oby nie pokazali go nikomu innemu. Była 7:20 Postanowiłam już wyjść do szkoły.
- Wychodzę - powiedziałam tylko chociaż i tak nikt na to nie zwrócił najmniejszej uwagi. Włączyłam muzykę i ruszyłam. Szłam powoli bo miałam dużo czasu. Cały czas myślałam o tym co będzie w szkole. Byłam gotowa na wszystko. Po niecałych 30 minutach byłam pod budynkiem szkoły. Ruszyłam w kierunku sali geograficznej. Siedziałam tutaj 2 ławki dalej od chłopaków. Powinien być spokój. Z nudów wzięłam szkolną gazetkę. Gdy ją podnosiłam wyleciała z niej jakaś karteczka. A na tej karteczce było moje zdjęcie. To samo które dali mi chłopcy rano na balkonie. Z przerażeniem spojrzałam po uczniach. Na szczęście nikt nie czyta szkolnej gazetki. Tylko niektórzy. Oby mało kto widział to zdjęcie. Zauważyłam chłopaków idącym w moim kierunku. Nie zastanawiając się długo ruszyłam w ich kierunku.
- Czy wy jesteście nie normalni? - zapytałam a oni przystanęli przede mną
- O co ci chodzi? - zapytał Louis podchodząc do mnie
- Nie zbliżaj się! I dobrze wiesz, że chodzi mi o to zdjęcie! - powiedziałam
- Sam ja ci mówiłem - powiedział
- Ja tobie też - powiedziałam - kiedyś byliśmy tak blisko a teraz? Co się z tobą stało?
- Ty myślisz, że tobie było ciężko? Nie. Ja też przeżywałem to, że cie nie ma - powiedział - pogadajmy gdzieś gdzie nikt nie usłyszy
- Okey chodź - powiedziałam i wyszliśmy przed szkołę.

- Louis ja.... ja przepraszam - powiedziałam w końcu - ja nie miałam pojęcia
- Nic się nie stało - powiedział - a teraz muszę iść zaraz mamy lekcje
Gdy to powiedział poszedł do sali. Nie wierze. Po prostu jak jego ojciec mógł? Oczywiście szukał ich. Zaraz gdy się zorientował wyjechał. Znaczy najprawdopodobniej . Ja także ruszyłam w kierunku szkoły. Słowa Louis cały czas miałam w głowie nawet gdy byłam już w domu i zapadałam w sen.
~*~
Hej! No więc mam nadzieję, że was zaskoczyłam tym rozdziałem :D Zapraszam was do zakładki : Pytania do bohaterów. Czekam na szczere opinie w komentarzach :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)